wtorek, 19 lutego 2013

V

  Nicość. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Nie czuję bólu, umarłam. Czy nie powinno być tu trochę jaśniej? Czemu jestem tu sama, czemu nikogo nie ma? Bliskich mi zmarłych?
 - Mamo... - szepczę nieśmiało.
 - Lily! - słyszę czyjś głos, nie należy do Melanie, jest męski. Po chwili już go rozpoznaję.
 - Reuel... Ty też nie żyjesz? - pytam cicho z przerażeniem. - Czemu cię nie widzę? Czemu tu jest tylko ciemność?
 - Oboje żyjemy - mówi trochę zaskoczony, a trochę rozbawiony.
 - Nie... Melanie... gdzie mama?
 - Lily! Otwórz oczy! 
 - Co?
  Przytomnieję. Dopiero teraz orientuję się, że mam mocno zaciśnięte powieki. Wolno je unoszę. Nad sobą widzę Reuely'ego, uśmiecha się lekko do mnie. Siadam.
 - Gdzie jesteśmy? - pytam zdezorientowana.
 - W pociągu do Kapitolu - odpowiada.
  Momentalnie przypominam sobie wszystko. Igrzyska, jadę na śmierć. Czuję jak łzy napływają mi do oczu.
 - Lily... co się stało? - pyta cicho Reuel.
  Wzruszam ramionami, czuję się taka bezsilna... zaczynam szlochać, a on siada obok mnie i przytula, wtulam się w jego ramię.
 - Hey... - szepcze - co ci jest?
 - Nie... Nie wiem... - z łzami spływają wszystkie moje emocje związane z igrzyskami, które nie wyszły wcześniej na świat. - Boję się...
 - Wszytko będzie dobrze - mówi cicho.
  Chwilę siedzimy tak w milczeniu, ja się powoli uspokajam. W końcu pytam ocierając łzy.
 - Co się ze mną stało?
 - Jak wyszłaś z przedziału, poszedłem za tobą. Wydawałaś się taka... pijana, albo chora. Stałaś w korytarzu i coś bredziłaś, przewróciłaś się, zaczęłaś wołać Melanie, a potem krzyczeć. Chciałem coś zrobić, pomóc ci wstać, uspokoić, ale wyrywałaś się i ciągle krzyczałaś. Przybiegła obsługa i Zora, nikt nie wiedział jak ci pomóc. W końcu zemdlałaś i zaniosłem cię tutaj. Zatrzymaliśmy się gdzieś po lekarza. Powiedział, że to z nerwów i dał ci jakieś tabletki na uspokojenie, i pojechaliśmy dalej.
 - Za ile będziemy w Kapitolu?
 - Parę godzin.
 - Parę godzin - powtarzam za nim jak echo. - Ile dni nam zostało?
 - Lily... nie zginiemy
 - Ile zostało do rzezi? - pytam stanowczo odsuwając się od niego i patrząc mu w oczy.
 - Z cztery, pięć. Przez trzy mają się odbywać szkolenia trybutów.
 - Reuel... czy te igrzyska to kara za powstanie? - pytam niepewnie.
 - Przecież twój ojciec mówił o tym na dożynkach...
 - Nie. Czy to dlatego JA jadę na śmierć? Czy losowanie wcale nie było przypadkowe? Czy to MOJA kara?
  Chwilę w milczeniu patrzy na mnie po czym kiwa głową.
 - Tak.
 - T-tak? - zamiera mi serce. Z jednej strony przecież się tego spodziewałam, a z drugiej... co innego spodziewać się, a co innego usłyszeć to na własne uszy.
 - Tak - powtarza Reuel patrząc na mnie smutno. - Nie tylko twoja, Gora zmusili, by sam się zgłosił, chłopak z Jedynki, chyba ma na imię Mort, jedzie, by nas powybijać. Co do reszty nic nie wiem, ale jestem pewny, że to nie wszyscy powiązani z powstaniem.
 - A ty?
 - Zgłosiłem się, żeby cię chronić - mówi w końcu, na jego ustach nie ma już uśmiechu.
 - Wszystko wiedzieliście... wszystko przewidzieliście... Tata też wiedział?
 - Nie to, że ty zostaniesz "wylosowana", w ogóle nie brał tego pod uwagę.
 - Jak to możliwe... - po sekundzie znam już odpowiedź - Stephy. Ale... jak?
 - Powiedzieli, że zabiją tą jej rozpieszczoną córeczkę, że w kuli będzie nazwisko tylko tej małej idiotki. W rękawie miała karteczkę z twoim.
 - Tata wie?
 - Nie. Powiemy mu jak wrócimy.
  Odwracam głowę.
 - Ty naprawdę w to wierzysz? że nam się uda?
 - Tak. - Zaskakuje mnie stanowczość w jego głosie, niezachwiana pewność.
  Uśmiecham się lekko pod nosem.
 - Reuel - podnoszę na niego wzrok. - Opowiedz mi coś - proszę.
  Kiwa głową i zaczyna mówić. Zna dużo historii, gdy był mały, babka czytała mu baśnie i gruby tom opowiadań jakiś braci, które powstały jeszcze przed Panem. Niektóre są dziwne, brutalne, ale są też oderwaniem od rzeczywistości, jak większość książek. U nas książki to rzadkość, są zbędne, przeszkadzają w pracy, rozpraszają, ale kocham je.
  Jak zwykle słuchając Reuela, zapominam o otaczającym mnie świecie. Nie da się inaczej, opowiada tak pięknie, tak... realnie, że czuje się jakby się było w jednej z opowiadanych przez niego historii. Teraz lecimy na latającym dywanie przez pustynie, w oddali widać oazę... czy to może tylko fatamorgana? I...
 - Och! Lily! Obudziłaś się! - pisk Zory.
  Natychmiast czar pryska, powraca rzeczywistość, znowu jedziemy do Kapitolu, na igrzyska.
 - Już jakiś czas temu - odpowiada za mnie Reuel.
 - Nic ci nie jest?
 - Do rzezi przeżyję - prycham.
  Zora blednie.
 - Niedługo śniadanie - mruczy jeszcze pod nosem i wychodzi.
 - Lil...
  Patrzę na Reuely'ego
 - Co?
 - Stara się... bardzo się zmartwiła, gdy zemdlałaś.
 - Bo gdyby coś mi się stało mieliby jedną osobę mniej do widowiska!
 - Nie każdy z Kapitolu zasługuje na pogardę, nie wszyscy stamtąd chcą igrzysk.
 - A skąd ty to wiesz? - irytuję się.
 - A skąd ty wiesz, że tak nie jest?
 - To Kapitol. Widziałam jak zabijają, widziałam jaką radość im sprawiała śmierć każdego powstańca, jak w dniu naszej klęski wyszli na plac, jak tańczyli wokół ogniska, do którego wrzucali trupy naszych! - Gwałtownie wstaję - Widziałam jak wieszają Moore'a przy wiwatach Kapitolu! Jak rodzice pokazują go dzieciom i mówią: "Patrzcie jak kończą zdrajcy i głupcy"! To oni są głupcami! A on był naszym  przywódcą... - zasycha mi w gardle. - Byłam tam! I nic nie mogłam zrobić... - odwracam się i wychodzę.
  Musze pobyć chwilę sama. W złości na wszystko idę nie zwracając na nic uwagi. Zatrzymuję się dopiero przed wielkim oknem na całą tylną ścianę pociągu. Widzę pola, lasy, mury. Mury więzienia jakiegoś dystryktu. Którego? Nie wiem. Wiem, że wczoraj opuściła go dwójka dzieci, by zostać zamordowanym przez zabójce z Jedynki. Prycham pod nosem. Nie dam się pokonać wysłannikowi Kapitolu. Zaciskam mocno dłonie na framudze okna. Po raz pierwszy od momentu, w którym dowiedziałam się, że jadę na igrzyska, uświadamiam sobie, że będę walczyć. Walczyć po to, żeby wygrać. I wygram. Tym razem tak. Oboje przeżyjemy, ja i Reuel. Nie będę już więcej patrzeć na śmierć bliskich. A na pewno nie na arenie Kapitolu.


*****

Hej!
Zapraszam do komentowania!
Chciałabym znać wasze opinie o tym blogu, to dopiero początek, ale mam nadzieję, że choć trochę to kogoś zaciekawiło i nie będzie to wasza ostatnia wizyta tutaj :>

12 komentarzy:

  1. Trzymam Cię za słowo. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, super! Czekam na następne rozdziały!
    Pozdrawiam i weny życze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny pomysł z władcami mórz. Powodzenia z dalszymi rozdziałami. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że trafiłam na twoje opowiadanie. Czytałam już dużo historii o Igrzyskach Śmierci, ale większość była taka sama. Twoja przynajmniej wnosi coś oryginalnego. Pierwsze Igrzyska! Naprawdę pomysł bardzo mi się spodobał i przeczytałam wszystkie rozdziały.
    Podoba mi się twój styl pisania i główna bohaterka. Polubiłam Lily już od samego początku.

    Wyobrażenie sobie losowania jako kary dla rebeliantów, którzy nie poddali się i do końca walczyli z Kapitolem. Bardzo fajne!
    Skoro Zora, w właściwie nie Zora jest po ich stronie i Reuel oraz Lily mają wiedzę na temat tego całego przedsięwzięcia, może dadzą radę. Kibicuje im i chciałabym żeby wygrali.
    Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że nie porzucisz tego opowiadania.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo oryginalne opowiadanie. Jest bardzo dobrze napisane :) Masz naprawdę talent do pisania :)
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Kilulu

    Nowy rozdział --> http://julus-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! Zapraszam do mnie :)
    http://67igrzyskaoczamijulites.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny blog, po raz pierwszy czytam o początku Igrzysk! zawsze mnie to ciekawiło ale nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić. aż do teraz!
    choć z chęcią uczepiłabym się banalnych szczegółów to dzięki całości jak np. bohaterowie czy historia powstania, mogę przymknąć oczy na niektóre dość... niemożliwe do istnienia sprawy xd

    Lil to wspaniała bohaterka myślę, że poradzi sobie zarówna na paradzie jak i na arenie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteś wspaniała i wciskasz mi wenę do mózgu ;) Staram się również napisać fanfick. :D Jesteś doprawdy genialna.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne. Nie mogę się doczekać co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo, bardzo, bardzo, super fajnie to napisałaś XD

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham twój blog <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniale , świetniei wg brak mi słów

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz c: one naprawdę bardzo pomagają w prowadzeniu bloga
I proszę o niespamowanie pod postami :) do tego jest zakładka SPAM