piątek, 6 grudnia 2013

XXXVII


   Wybucham płaczem. Ostry odór krwi razi moje nozdrza, czuję Śmierć. Ktoś obejmuje mnie mocno. Reuel. Drżę szlochając. Zaciskam mocno powieki, by nie widzieć szkarłatu krwi, by nie widzieć Śmierci. Ale ta wciąż tańczy przed moimi oczami śmiejąc się głośno. Zaczynam krzyczeć. Byleby tylko to zagłuszyć. Byleby tylko tego nie widzieć. Wyrywam się wstając gwałtownie.
 - Mam już tego dość! - drę się - mam dość krwi, cierpienia, łez, śmierci! MAM DOŚĆ ŚMIERCI! - wrzeszczę w szale. - Dość tych cholernych igrzysk! Dość wszystkiego! - zatykam dłońmi uszy. - Nie chcę, nie chcę, nie chcę! - łkam jak zranione dziecko. - Nie chcę śmierci! Nie chcę zabijania! Nie chcę żyć!!!
  Ktoś gwałtownie potrząsa mnie za ramiona, słyszę stłumione krzyki Reuela. 
 - Przestań! Myślisz, że tylko ty to przeżywasz?! Igrzyska, śmierć! James zginął właśnie na moich oczach! Więc nie zachowuj się jak jakaś cholerna egoistka! 
  Otwieram oczy oniemiała słowami chłopaka i zdejmuję dłonie z uszu. Puszcza mnie i siada na oparciu kanapy łapiąc się za głowę. Jest umazany krwią, którą próbował zatamować. 
 - Ty nic nie możesz zrobić! Ja wciąż próbuję i próbuję... i co? I CO?! - krzyczy. - Jedyne co mi z tego przyszło, to "zaszczyt"  bycia organizatorem w przyszłym roku! Rozumiesz to?! ZASZCZYT!
 - Jestem w ciąży - mówię nagle spokojnie.
  Wszystko zamiera. Jakby cały świat oniemiał, gdy w końcu wyrzuciłam z siebie te słowa. Reuel podnosi głowę i patrzy na mnie na wpół półprzytomny.
 - Co? - tylko to krótkie pytanie przechodzi przez jego zachrypnięte gardło. 
 - Jestem w ciąży - powtarzam drżącym głosem. Rozchylam poły płaszcza ukazując wydatny brzuch.
 - Ja... 
 - Będziesz ojcem - informuję go niespodziewanie spokojnym głosem, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie, najbardziej codzienna wiadomość i jakby dramat, który przed chwilą rozegrał się przed naszymi oczami, wcale nie miał miejsca. 
  Wpatruje się we mnie zszokowany w milczeniu. Otwiera usta, jakby chcąc cokolwiek powiedzieć, ale przez jego gardło nie przechodzą żadne słowa. Odwracam wzrok zirytowana i jednocześnie speszona ciszą, jaka nastała. 
 - Jak to możliwe? - odzywa się w końcu słabym głosem.
 - Naprawdę mam ci tłumaczyć? - pytam z lekką ironią przenosząc na niego wzrok.
  Potrząsa głową.
 - Może po prostu... po prostu przytyłaś... - mówi bardzo niepewnie. 
  Mam straszną ochotę go wyśmiać. A potem od razu nawymyślać mu. Ale nie jestem w stanie. Poza tym, gdy tylko zaczęłam mieć podejrzenia, sama zaczęłam szukać wszelkich innych powodów na zmiany w moim ciele. Nie chciałam tego zaakceptować.
  Spuszczam wzrok. Tak bezradna i zagubiona już dawno się nie czułam. Stoję tu - w izbie naszych dawnych zabaw - z rękami i ubraniem splamionym krwią, wśród dwójki zamordowanych przyjaciół z dzieciństwa leżących w szkarłatnej, gęstej cieczy zasychającej na ich piersiach. Stoję przed swoim najlepszym druhem, przed chłopakiem, którego kocham ponad wszystko, ale którego nie umiem poznać po obcym wyglądzie. Stoję mówiąc mu, że jestem w ciąży. Że urodzę dziecko. A to dziecko będzie dorastać w Panem. I ma wielką szansę zginąć tak, jak cały świat uwierzył, że zginął jego ojciec. Jeśli tylko ten ojciec nie powstrzyma krwawych rzezi. Stoję ze spuszczonym wzrokiem; niepewna, zawstydzona? Łzy powoli spływają po moich policzkach. To wszystko jest tak absurdalne... tak cholernie absurdalne...
  Nagle czyjaś dłoń unosi delikatnie do góry moją brodę. Spoglądam w oczy Reuela. Nic nie mówi. Po prostu w milczeniu całuje mnie lekko i przytula czule. Oprócz krwi, do moich nozdrzy dociera też inny zapach. Zapach lilii. Nie wiem, czy tylko go sobie wyobrażam, nie obchodzi mnie to. Wtulam się w ramiona Reuela zamykając oczy. Wtedy odzywa się cicho, spokojnie, ale pewnie.
 - Wszystko będzie dobrze.

***
  Śnieg prószy wolno, jakby spokojem i milczeniem spadających płatków chcąc dać złudne poczucie bezpieczeństwa, beztroski. Biały puch opada na czarne płaszcze szóstki osób stojących przy świeżo zakopanej i pokrytej już cienką warstwą śniegu, kupce ziemi pod dużym iglakiem. Wszyscy milczą. Jakie słowa mogłyby dać ukojenie bólu? Jakie słowa mogłyby wyrazić więcej niż łzy spływające po zaczerwienionych z zimna policzkach? Ciszę panującą wśród rozpaczy przerywają tylko ciche szlochy. Pani Foster łka wtulona w ramię męża, mężczyzna obejmuje ją wpatrując się w grób swego syna. Babcia Reuela, pani Rose, szepcze modlitwy do Boga prosząc o łaskę dla "niewinnych chłopców". Wsłuchuję się w jej słowa, po policzkach spływają mi łzy, których nie potrafię powstrzymać. Reuel obejmuje mnie ramieniem. Nie odezwał się ani razu od wyjścia z domku. Dylan kuca chowając twarz w dłoniach. Nagle Pani Rose zaczyna śpiewać cichym, drżącym głosem:


  Znam tę piosenkę. Śpiewała ją na pogrzebie mojej mamy. Kontynuuję razem z nią.


  Dylan wstaje i bez słowa odchodzi w białą zamieć. Po chwili także państwo Foster rzucając ostatnie spojrzenie na miejsce śmierci ich syna odwracają się i giną w milczeniu opadającego puchu. Reuel śpiewa z nami cichym głosem.


  Głosy cichną, ale ostatnie słowa wciąż zdają się wibrować w powietrzu przynosząc swojego rodzaju dziwną otuchę. 
  Pani Rose ociera chusteczką łzy i podchodzi do nas. Uśmiecha się lekko, lecz w jej oczach widzę ból i smutek. Ściska moje dłonie, jakby chcąc potwierdzić wcześniejsze słowa Reuela, że wszystko będzie dobrze, że łzy są niepotrzebne, choć sama przed chwilą tyle ich wylała. Robi krok w bok stając przed chłopakiem. Ten natychmiast odwraca wzrok nie chcąc się zdradzić choć najmniejszym gestem kim naprawdę jest.
 - Moje drogie dziecko - szepcze pani Rose wpatrując się ze wzruszeniem w swojego wnuka. - Moje kochane dziecko...
  Reuel walczy ze sobą chwilę, po czym przenosi na nią wzrok. Staruszka uśmiecha się rozczulona.
 - Synku... syneczku - głaszcze go dłonią po policzku matczynym gestem. - Ja bym cię miała nie poznać? Och, mój synku... nie uciekaj wzrokiem, nie chowaj się, nie udawaj - przytula go. - Ja wiem, syneczku, ja wszystko rozumiem.
 - Babciu... - wyrzuca z siebie drżącym głosem.
 - Cii - ucisza go dobrotliwie. - Nic nie musisz mówić. - Odsuwa się i patrzy na niego chwilę ze wzruszeniem. - Idź z Bogiem, dziecko - znów głaszcze go po policzku i odchodzi.
  Reuel odwraca się chcąc coś jeszcze powiedzieć, ale zamiera, gdy puch zamyka w swojej zamieci drobną staruszkę. Zrezygnowany obraca się z powrotem w stronę grobu. Po chwili milczenia w końcu się odzywa.
 - To przeze mnie zginął - mówi cicho. - Przeze mnie oboje zginęli
  Mam zaprzeczyć? Potwierdzić? Milczeć? Przytulam się do niego czując coraz większe zmęczenie i bezradność.
 - Nie przez ciebie - mówię drżącym głosem. - Pamiętasz tą opowieść o raju? - pytam chcąc zmienić temat odrzucając od chłopaka złe myśli.
 - To wszystko to tylko bajki - jego głos jest słaby, niepewny, zrezygnowany.
 - To tylko kwestia wiary.
 - Wiary w co? - prycha zirytowany.
 - W Boga - wpatruję się w niego.
  Czując na sobie mój wzrok, spogląda na mnie.
 - A ty wierzysz?
  Nie. Ani trochę. To tylko stare opowiadania, by ludzie lżej znosili cierpienie i by mieli co wielbić.
 - Tak - odpowiadam pewnie wiedząc, że od tego, co powiem, zależy reakcja i wiara Reuela.
 - Czemu? - pyta wpatrując się w tysiące małych śnieżynek opadających spokojnie z nieba na ziemię.
 - Bo tak jest łatwiej. A ta wiara niesie ze sobą nadzieję - uśmiecham się lekko i dodaję szeptem - a ja tej nadziei bardzo potrzebuję.

* "Let it be", The Beatles
*****

Ledwo się zmusiłam, by usiąść i napisać ten rozdział. Mimo wszystko, mimo tego, co zaraz napiszę, myślę, że nie jest najgorszy i całkiem mi się momentami podoba. Nie należy do najdłuższych, ale nie umiem na siłę przedłużać. Nie wychodzi mi to. 
Na początek chcę bardzo, ale to bardzo wam wszystkim podziękować. Zakładając tego bloga w życiu nie spodziewałam się tylu wyświetleń, tylu komentarzy, tylu obserwatorów i, przede wszystkim, tylu czytelników. Część szybko przyszła i jeszcze szybciej poszła, część odeszła w okresie, gdy z braku możliwości nie komentowałam ich rozdziałów, a część po prostu zniknęła. To nie jest tak naprawdę ważne. Ważne jest, że wy zostaliście, chociaż wczoraj zaczęłam się coraz bardziej głowić czemu. Nagle zauważyłam wszelkie niedociągnięcia tego bloga, czasem nie mogę już na niego patrzeć, ilość rozdziałów mnie przeraża i męczy. Chorobliwie męczy. Wydaje mi się, że wszystko niepotrzebnie przeciągałam i wciąż przeciągam, że powinnam już zakończyć tę historię, a ja wciąż ją ciągnę i w planach mam przeciągnięcie jej o prawie drugie tyle. Do tego, sama zaczęłam się już gubić w tym opowiadaniu. Zapomniałam o niektórych wątkach, podczas igrzysk sama w żadnym momencie nie miałam pojęcia kto jeszcze żyje, a kto już umarł i ile osób zostało jeszcze do końca. Ponad połowa rozdziałów jest pisana "na żywca" - usiadłam, napisałam, opublikowałam nie zastanawiając się i często nie wiedząc co będzie dalej. Miałam mniej-więcej początek i koniec. I wszystko wyszło wymyślaną na bieżąco improwizacją. Czytaliście "Zbrodnię i karę"? Pamiętacie moment, w którym Raskolnikow zauważył, że wcale nie jest "jednostką wybitną"? Otóż ja, chcąc stworzyć zupełnie niepowtarzalną historię, oryginalną fabułę, myśląc, że mój pomysł jest naprawdę dobry (sam pomysł - co do realizacji nie byłam tak przekonana) nagle ocknęłam się i zauważyłam jak to wszystko jest banalne. Fabuła, pomysł, bohaterowie. Bohaterowie przede wszystkim. I to jest największy cios dla mnie. 
Jestem zmęczona. I czuję, że zjebałam. Chciałabym wszystko poprawić, naprawić. Ale nie mogę. Nie mam sił, czasu, a nawet gdybym miała, to wiem, że i tak nie dałabym rady tego zrobić. Nigdy nie sądziłam, że aż tyle wytrwam. Ile razy chciałam to rzucić? Z milion. I rzuciłabym, gdyby nie Wy. Tylu miłych, dobrych słów w życiu nie usłyszałam (powinno być raczej przeczytałam), co od Was. I nikt nigdy nie potrafił podnieść mnie tak na duchu, jak Wy. 
Chcę Was przeprosić. Konkretnie sama nie wiem za co, ale wydaje mi się, że należą się jakieś przeprosiny. Może po prostu za całokształt? 

Nie, nie zawieszam bloga. Nie porzucam go, ani nie kończę. Wygadałam się, bo musiałam się wygadać, musiałam się z wami podzielić moimi spostrzeżeniami. Jestem zbyt uparta, by to tak wszystko zostawić. Poza tym obiecałam sobie, że skończę tą opowieść tak, jak skończyć ją chciałam. A ja zwykłam dotrzymywać obietnic.

Na koniec chcę podziękować bardzo osobom, które wyjątkowo mnie wspierały i wspierają w dalszym pisaniu i na które zawsze w jakimś sensie mogłam liczyć. Nie muszę wymieniać. Wydaje mi się, że każdy, kto zasłużył, wie o tym.

Pozdrawiam i kończę swoje wywody póki nie są dłuższe od rozdziału xD 

53 komentarze:

  1. Czo? Lilianna w ciąży?!
    Toż to niedorzeczne! CZY ONA NIE JEST ZA MŁODA?! Od razu skojarzyła mi się z jakąś trzydziestolatką ;-;
    Na początku miałam przed oczami smutną blondynkę, z łzami w oczach i nagle wyskakuje z tekset ''Jestem w ciąży'' pokazując brzuch, jakby była z tego dumna. XD
    Ale cóż, raz się żyje, Lily, czo nie? YOLO - pasuje idealnie do tego bloga.
    Już nawet myślę , jak zakończysz żywot Lil. Umrze przy porodzie? Zabije się z rozpaczy po stracie Reuela? A może zabiją i ją i dziecko. Nie wyobrażam sobie Lily, biegającą z nożami mając wielki, ospały brzuch. :>
    Nie martw się, ja też tak często mam. Zapominam , kto umarł, kto żyje. Dlatego mam osobny dokument, gdzie mam listę trybutów/osób i zapisuje przy nich wszystkie informacje, które się dotychczas pojawiły. Są tam też ''na nowo'' napisane rozdziały. Ten Word ma chyba z 3 000 słów. ;/
    Nie pamiętam, kiedy założyłaś bloga. Chyba w marcu? Jeżeli dotrwamy do tego pamiętnego dnia, gdzie twoje śliczne dziecko przyszło na świat, to złożę wirtualny toast! Albo przyjadę do twojego domu z szampanem , różami i laurką! Myślę, czy nie narysować postaci i nie wstawić na bloga, gdy w końcu przyjdzie czas na urodziny bloga ::)
    Jeżeli cię nadal interesuje mój temat prywatny, to mam dla ciebie newsy! Avy dziś nie było w szkole. Inez, nie mając towarzystwa, podeszła do mnie... inaczej! XD Poklepała mnie po ramieniu i wystawiła rękę na zgodę. Bez zastanowienia odwróciłam się tyłem do niej i poszłam dalej. Ciocia Lily miała rację, w końcu za mną zatęskni. ;P
    Jednak , jak sama to powiedziałaś: przejechała się na tym. Skończyła swoje zakupy, nie ma wstępu do tego klubu. Ach te metafory...
    Jeszcze raz, dziękuje CI, droga Lily, za wszystko. Za te porady i komentarze na blogu. Może i nie masz za bardzo czasu , ale pamiętaj: będziemy czekać na następny rozdział! I spróbuję trzymać kciuki na maturze, jak przyjdzie czas :)
    O matulu, ależ się zagalopowałam w przyszłość Urodziny bloga, matura. Odstawmy to na bok, jak Patric ze Spongeboba i pomyślmy o dzisiejszym dniu. Mikołajki! Szczęśliwego wieczora XD
    Pozdrawia
    Slendy
    PS: PIERWSZA! Jedenaście (?) minut temu! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha xD może troszkę za młoda :p ale bez przesady xD
      Hahahahahahaha
      Zobaczysz, zobaczysz ^_^ ale zdradzę, że jej śmierć będzie miała związek z ciążą :>
      Jakoś pod koniec lutego, ale historia zrodziła się w mojej głowie jakoś we wrześniu/październiku. Tak więc ma już ponad rok, choć sam blog jeszcze nie :p mam nadzieję, że dotrwamy c:
      TAK! Przyjedź! :D
      Widzisz? ^_^
      Cieszę się, że mogłam Ci pomóc i moje rady na cokolwiek się przydały :>
      Bardzo Ci dziękuję c:

      Usuń
    2. Przyjadę, uwierz mi XD

      Usuń
  2. Ryczalam jak male dziecko przez caly rozdzial. Tak bardzo mi szkoda mi Lily i Reuela i Jamesa i calej reszty, ze az mam chec sie utopic. Ale poczekam z tym do konca opowiadania.
    LILY JEST W CIAZY?:O
    To byl naprawde swietny moment, bo mnie zszokowal i doprowadzil do jeszcze wiekszych lez.
    To co, ze krotko- jest napisany cudownie^^
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? W życiu nie spodziewałabym się, że cokolwiek co napiszę będzie mogło wywołać aż takie emocje u kogokolwiek
      Dziękuję Ci bardzo c:

      Usuń
  3. Nic nie zjebałaś!! I ani mi się wąż tak mówić, bo Cię znajdę i zadźgam cyrklem!! Pomysł, wykonanie i bohaterowie i wszystko cudne i koniec kropka bez przecinka!
    A tak szczerze to mnie zabiłaś. Lily w ciąży O___________O zbierałam zęby z podłogi...
    Podejrzewam, że piszę to już 37 raz, ale muszę XD nie mam innego wyjścia XD świetny rozdział (^_^) :3
    Czekam cierpliwie na next, weny życzę i przypominam o groźbie z cyrklem XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś wydaje mi się, że już mi kiedyś groziłaś xD
      Dziękuję :) i pamiętam xD

      Usuń
  4. Wpadłam na Twojego bloga z katalogu fanfiction. Zaciekawił mnie ogólny zarys fabuły i weszłam. To było jakiś tydzień temu chyba. Od razu mi się spodobało. Bardzo fajnie wszystko układało się w całość, przyjemnie się czytało. Dodatkowo, jesteś amatorką, tym większe gratulacje! Chciałabym, żebyś dodawała rozdziały szybciej, no ale rozumiem, iż to niemożliwe ;) Będę czytała Twojego bloga, dopóki tylko będziesz go prowadziła.
    Bardzo podoba mi się, że zaszła w ciążę :) Jedyny moment (jeśli było więcej, to były nieważne, bo już ich nie pamiętam), który mi się nie podobał było to, kiedy pojawił się smok. Może dlatego, że nie cierpię wszelkich książek fantasy.
    Pozdrawiam i pisz pisz pisz pisz pisz!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało ^_^
      Ja akurat je kocham i nie mogłam się powstrzymać, by nie dodać jakiegoś elementy fantasy c:
      Dziękuję :D

      Usuń
  5. Przedewszystkimtojamuszęcipodziękować.
    Za to, że pokazałaś mi taką wspaniałą historię.
    Nawet, jeśli były jakieś niedociągnięcia, wyglądały na specjalne i nie przejmowałam się tym.
    Lily wcale nie jest banalną postacią. Jeśli tak Ci się wydaje ---> zmień ją. Jej charakter. Ale, wg mnie jest idealna.
    Podoba mi się Twoja obietnica. I pamiętaj, że jeśli:
    a) nie skomentuję rozdziału - nie ma mnie w domu/mam zły humor/nie mam komputera, ale na pewno potem dodam komentarz.
    b) będę czytać Twoje opowiadanie do końca i płakać przy śmierci Lily. Obiecuję :)

    N10

    Jedno pytanko. Jak skończysz bloga, będziesz pisać coś dalej? chociaż jakieś pojedyncze opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję
      Nie potrafiłabym tego nawet już zrobić
      Jeszcze raz dziękuję c:
      Nie wybiegam tak daleko w przeszłość i nie mam pojęcia xD ale myślę, że raczej tak :>

      Usuń
  6. Hej, Lily. Głowa do góry! Wcale nie jest tak źle jak Ci się wydaje. Ludzie zazwyczaj są bardzo krytyczni wobec siebie. To normalne. Ja też nienawidzę swojego bloga. I szczerze mówiąc wstydzę się go troszeczkę. Ale Ty nie masz czego się wstydzić. Absolutnie. I chociaż jestem padnięta po całym dniu, nic mi nie wychodzi, prawie cały czas popłakuję, to wiem, że należy Ci się długi komentarz. Zasłużyłaś na niego. Powiem szczerze, że już bałam się, że zawieszasz bloga. To byłaby katastrofa.
    Wśród blogów które czytam są takie, które lubię i takie, które wręcz uwielbiam. Twoje opowiadanie oczywiście należy do tych które uwielbiam i do tego znajduje się w czołówce :) Nie waż się nawet mówić o niedociągnięciach, bo jeśli już są, to niezauważalne.
    Piosenka "Let it be" jest tą piosenką Beatlesów, którą naprawdę lubię. Śmiem zauważyć, że doskonale ją dobrałaś do sytuacji. I podczas tego fragmentu rozdziału łezka spłynęła po moim policzku. Nie wiem czy to dlatego, że cały dzień płaczę, czy tak świetnie wyszedł Ci ten moment. Raczej to drugie. W każdym razie wiedz, że pierwszy raz tak serio się wzruszyłam podczas opowiadania. :')
    Ale, że Lily będzie w ciąży to się nie spodziewałam :O Szok normalnie. :D
    Życzę kupy weny!
    Mystery :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba masz rację, chociaż naprawdę, ostatnio miałam kryzys jeśli chodzi o tego bloga (i chyba ciągle mam)
      Uwierz mi, że Ty także nie masz. Chociaż dopiero w sumie zaczęłam go czytać, to wcale nie uważam, byś miała się czego wstydzić
      Co się stało? Czemu płakałaś? :<
      Dziękuję Ci bardzo c:
      Uwielbiam tą piosenkę ^_^ jedna z pierwszych Beatles'ów, którą poznałam xp
      Jejku ^_^ w sumie nie wiem, czy się tym cieszyć, czy smucić xD
      Jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. Bo życie takie do dupy jest ;-:
      Btw cudowny szablon *.* Nie mogę się napatrzeć! <3

      Usuń
    3. W sumie masz rację :<
      Też mi się podoba :D (odpowiedziała z dumą Lily ^_^ )

      Usuń
  7. Mi! MI dziękujesz! To właśnie ten tutaj Krakenik ci słodzi jak tylko może!
    A, nie. Ja tu jestem tylko dlatego, że komentujesz moje oba blogi, bo tak na serio to coe nienawidzę. Jesteś gupia itd. Ale i tak kradnę podziękowania :D
    Mam wrażenie, że gdzieś w tym rozdziale Księżulem Plath się kręcił :D HehehehhehexD
    Lily w ciąży! Nareszcie :3 Żal mi się Reuela zdesperowamego zrobiło. Staje kochaniutki na głowie, żeby coś zdziałać i... przerąbane. Ale ciąża strasznie mnie raduje. Niech się na nią nie drze i nie żali, nie może!
    Podoba mnie się ten rozdział, oprócz rozmowy z babcią Reuela. "Babciu" wszyatko zepsuło, zamiast się rozklejać powinien grać Snowa. Wiesz, co wprawia mnie w zamyślenie największe? Zapach lilji. Zamiast róż. Hmmm...
    Rozmowa o wierze... no, rozmowa o wierze no :D Ksiądz Plath na ratunek xD
    Ale teraz serio (no, nie do końca, znasz mnie) To tylko kwestie wiary... no właśnie. To co w wierzysz daje cie siłę.
    *cios Lily w nos* Weź mi tu nie dramatyzuj, bo cie ukamienuję. Nie denerwuj Kraken, na dobre to ci nie wyjdzie, kochana. Ja tu czekam na półwiecze rozdziałowe, więc musisz jeszcze nieco poprzeciągać. I mam nadzieję, że doprowadzisz mnie do stanu prawiełez, za którym ostatnio tak tęsknię ;3
    Masz tu, poklepanie maceczką po głowie
    Bajos
    Kraken

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xD No komu, jak nie Tobie? ^_^
      :< jak możesz...
      Ooooooo, dopiero teraz przypomniał mi się Plath xD
      Przepraszam ,ale co oznacza to "nareszcie"? xD czy wyczekiwałaś na to?
      Dziękuję :)
      Może i powinien, nie wiem, chyba nie jest to takie łatwe :p
      A widzisz... :> to się wszystko wyjaśni powoli
      Ostatnio moja koleżanka wiąż powtarza: "to kwestia wiary" i jakoś mi to ciągle chodzi po głowie, ze tak samoistnie wyszło xD
      Hahaha xD czasem można trochę podramatyzować, nie?
      może się doczekasz...
      Dzięki c:

      Usuń
    2. Nareszcie, nareszcie :3

      Usuń
    3. To ja Kraken, jakby co xd Podszywam się pod Sajlens XD

      Usuń
    4. Jejku, Krakenie drogi, co Ci się stało? :o czemu nie jesteś sobą? :<

      Usuń
    5. Czemu dopiero teraz zobaczyłam Twój komentarz? o.O
      Opowiadaj! Mamy czas :D

      Usuń
  8. Jej, ale się wystraszyłam, że zawieszasz. Nigdy więcej tego nie rób! Zrozumiano? ;)
    Świetnie piszesz, masz do tego talent, a to najlepiej pokazuje ten rozdział. Jest genialny!
    Podobało mi się to wyznanie Lily o ciąży. W takim intrygującym momencie. Wogóle strasznie się cieszę, że ona będzie mieć dziecko. [mówi ta, co nie lubi dzieci xD] Ale Ty i tak nie dasz Reuelowi i Lily spokoju, mam rację? Nie zanosi mi się na szczęśliwą serialową rodzinkę. :)
    Też mnie ciekawi ten brak róż.
    I rozmowa o wierze - *.*
    Rozdział cudny i życzę naprawdę wiele wiary w siebie! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko c:
      Dziękuję i cieszę się, że Ci się podoba ^_^
      Oczywiście, że masz :D oj, nie zanosi się zupełnie
      Jeszcze raz dziękuję :)

      Usuń
  9. Znalazłam tego bloga 3 dni temu. JEST CUDOWNY!!! Tego się nie da inaczej określic. Przezytałam go całego i nie chce mi się wierzyc, że jeszcze nie napisałaś książki. Cała fabuła jest wciągająca, jak przeczyta się rozdział pragnie się następnego, do takiego stopnia, że nie można usiedzieć w miejscu. Bohaterzy są super opisani i mają równie wyraziste osobowości.
    Życze DUŻO weny ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Ci się podoba ^_^
      Bardzo Ci dziękuję :D

      Usuń
  10. rzeczywiście rozdział dość krótki, ale i tak ma w sobie to magiczne coś, co ma każdy z Twoich rozdziałów :D
    choć muszę przyznać, ze nie spodziewałam się, że Lil może być w ciąży, i na razie trochę mi to nie pasuje - ale cóż, oswoję się;)
    nie martw się, bo po raz kolejny powtórzę - masz cudownego, wciągającego bloga!!!
    mam nadzieję, że dalej będziesz dodawać kolejne rozdziały
    przepraszam za tak nudny komentarz, ale jakoś nie potrafię wykrzesać z siebie nic lepszego...podły nastrój robi swoje...
    pozdrawiam cieplutko i chyba jako pierwsza (o wiele za wcześnie) życzę wesołych i cudownych świąt i dużo weny pod choinką :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "magiczne coś"? ^_^
      mi troszkę też nie, ale chyba też się jakoś do tego przyzwyczaję xD
      Dziękuję c:
      będę, będę, rozumiem Cię bardzo dobrze, sama dzisiaj czuję się fatalnie :/
      Dzięki ^_^ (tego się jeszcze nie spodziewałam xD )

      Usuń
  11. Lily... Dawno tu nie zaglądałam. Brak czasu, mnóstwo obowiązków... Ale cieszę się, że zajrzałam. Kompletnie rozwaliłaś mnie tymi Beatlesami (mój ulubiony zespół) i pięknym zakończeniem. I... jejku. To było piękne. Cudne. Smutne. Wzruszające... Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko się skończy.
    A co do tego, co napisałaś pod rozdziałem- głupoty! Piszesz pięknie, cudownie, masz rewelacyjny styl i pomysły, a przede wszystkim czuję do Ciebie szacunek za temat, jaki sobie wybrałaś. W życiu nawet bym się go nie tknęła - po prostu bałabym się. A ty zrobiłaś to rewelacyjnie. Nie powinnaś nikogo przepraszać, to czytelnicy powinni Ci podziękować, więc... Dziękuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem, czas mi ciągle gdzieś ginie...
      Ha! Mój też! :D Dzięki c:
      Hahahaha xD głupoty? no wiesz co... Zawstydziłaś mnie. Serio.
      Bardzo Ci dziękuję za piękny komentarz, po którym nie mogę się przestać uśmiechać ^_^

      Usuń
  12. Zaczęłam czytać to opowiadanie wczoraj. Siedziałam od godziny 23:00 (wtedy znalazłam twoje opowiadanie) do 1:30. Rano jak wstałam (z racji tego, że miałam dzisiaj na 11:30 do szkoły) od razu zabrałam się za czytanie. Nie byłam w stanie zabrać się za lekcje. Po powrocie do domu znów zabrałam się za czytanie. Nie nawidzę momentów kiedy zabijałaś Reuela. Za to za każdym razem kiedy go wskrzeszałaś byłam szczęśliwa jak dziecko, które właśnie dostało wymarzoną zabawkę. Myślę, że sama Suzanne Colins nie powstydziłaby się twoich pomysłów, a niektórych może Ci pozazdrościć. Bohaterowie są naprawdę fantastyczni. A tak na temat rozdziału o wow Lil jest w ciąży z Reuelem. Taaak!!! Biedny James on nie musiał umierać ;_;. A tego zdrajcy Steva(czy jak mu tam) wcale mi nie szkoda. Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, że babcia rozpozna Reuela. Szkoda mi go, jest wykorzystywany przez Kapitol i nie może być z ukochaną, i nie może nic zrobić z igrzyskami śmierci ;'( A tak wgl. to twoje opowiadanie miesza mi w głowie, ale to dobrze bo tylko naprawdę dobre opowiadanie jest w stanie coś takiego zrobić. Chyba kocham Reuela tak jak kocham Galea. A może nawet bardziej.
    Piszesz świetnie, cudownie, wspaniale, niesamowicie, itd. itp. (przez to zamiast uczyć się do niemieckiego czytam twoje opowiadanie). Jak skończysz pisać tego bloga KONIECZNIE musisz zacząć następnego.Ach prawie zapomniałam Reuel-taki zagorzały przeciwnik igrzysk śmierci Snowem?!! Nie wierzę i chyba nie uwierzę.
    Życzę mnóóóóóóóstwa weny! !!!!!!!!!;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że przeze mnie nie mogłaś się skupić :< i za Reuela... ale musiałam xD
      Dziękuję i bardzo mi miło, że tak uważasz ^_^
      Musiał... :< jeszcze nie wiem co prawda czemu, ale musiał
      Może jeszcze przestanie Ci być go szkoda ;>
      Hahaha ^_^ cieszę się, że Ci się spodobał :D
      Jeszcze raz bardzo dziękuję c:

      Usuń
  13. Kocham cię po prostu <3 Pisz, pisz szybciej! Jak mogłaś zdradzić, że Lily umrze? Jesteś straszna xD Twój blog zaczęłam czytać jak miałaś ponad 20 rozdziałów i przez ciebie nie mogłam pójść spać, bo musiałam czytać dalej. Jesteś zbyt dobra w pisaniu xD Rozwaliłaś mnie tym "Jestem w ciąży" XD Przez ciebie zaczęłam się śmiać jak wariatka. I chciałam w imieniu Lily zabić Reuela za to jego "Może przytyłaś". A co do Dylana.... to ma wrażenie, że albo przez emocje coś pominęłam albo ty zwyczajnie o nim zapomniałaś. Gdzie on się podział po tym jak James i ten durny kretyn zginęli? :D Tak, on pozostanie dla mnie durnym kretynem, bo zabił mojego Jamesa ;___; <3 Kocham ciebie i twój blog! <3 Dużo, dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^_^ przepraszam... przecież w końcu musi, nie? :<
      Bardzo Ci dziękuję :D Hahahahaha może by się przydało xD
      Nie, nie zapomniałam. Tylko nie wiedziałam, co z nim zrobić :p więc go tak zostawiłam
      Jeszcze raz bardzo dziękuję c:

      Usuń
  14. boże te opowiadanie jest niesamowite! Chcialabym zeby był Happy End :)
    Natrawilam.na bloga wczoraj i juz przeczytałam wszystko. Bede czekała na nowe rozdziały nie lubie pisac komentarzy ale wiec ze jestem fanką bloga : D
    /Szaluna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^_^ jeszcze się okaże, czy będzie, czy nie :>

      Usuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Twój blog jest wspaniały!!! Doskonała fabuła. Idealnie zarysowany charakter postaci.
    Dużo weny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję :D i cieszę się strasznie, że Ci się podoba ^_^

      Usuń
    2. Podoba to mało powiedziane ;) Nie moge się doczekać następnego rozdziału.

      Usuń
    3. Nawet nie wiesz jak mi miło słyszeć (właściwie czytać) coś takiego ^_^

      Usuń
  17. Pragnę cię poinformować, że nominowałam cię do Liebsten Award. Szczegóły za chwilę na moim blogu ------> http://clovediaz.blogspot.com/2013/12/liebsten-award.html .

    Pozdrawiam,
    Clove.

    OdpowiedzUsuń
  18. rozdział jest super, blog jest super, ty jesteś super, twoje wywody są super, i wgl wszystko tutaj jest super.a na dodatek powiem, że...






    ...to wszystko to szczera prawda.

    Leevy^^

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale piękny szblonik *w* gratuluję gustu :3

    Zadowolony i szczęśliwy Leevy^^

    OdpowiedzUsuń
  20. Łał... czytałam wiele powtarzam wiele blogow o igrzyskach ale takiego to jeszcze nie widziałam przeczytałam wszystko dziś. Dziewczyno!!! Ty piszesz tak dobrze jak Collins(jeśli nie lepiej) sama piszę bloga ale może nie będę podawać adresu bo w porównaniu do twojego to on jest tak beznadziejny. Błagam cię pisz dalej i jak najszybciej nie wytrzymam dłużej. Prawie cały czas płakałam masz wielki talent do pisania. Znam dużo a nawet bardzo dużo osób które lubią pisać ale szczerze mowiac ty jestes najlepsza. Proszę nie przestawaj pisać tego bloga a gdy się już skonczy złóż następny. ~Johanna Mason

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, bardzo Ci dziękuję :D podaj adres! Z chęcią przeczytam w wolnym czasie ^_^
      Rozdział postaram się dodać dzisiaj/jutro, ale nic nie obiecuję :p
      Naprawdę bardzo Ci dziękuję za te słowa, choć myślę, że nie do końca na nie zasłużyłam
      Cieszę się, że Ci się spodobało c:

      Usuń
    2. 53igrzyskaglodowe.blogspot.com to adres ale od razu mówię że dopiero zaczynam więc nie piszę tak dobrze jak ty mogą tam być błędy ortograficzne ale mam nadzieję że ci się spodoba :-) ~Johanna Mason

      Usuń
  21. Lily w ciąży... Padłam. ;_; Ja nie mogę. ^-^ Będą mieć słodkiego dzidziusia Lilusia. :3 No dobra, hepy endu ni bedzie. :c Ellie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz c: one naprawdę bardzo pomagają w prowadzeniu bloga
I proszę o niespamowanie pod postami :) do tego jest zakładka SPAM