wtorek, 27 sierpnia 2013

XXVIII

  Nie koniec...? on kłamie. Kłamie ciągle. Wert jest kłamcą. Kłamcy kłamią. Igrzyska się skończyły. Tylko na arenie. Skończyły się. Teraz czeka cię kolejny etap. Jaki etap? Porażki. Bzdury. Wszystko to brednie i głupie wymysły. Igrzyska się skończyły, Wert jest kłamcą, a Reuel żyje. Tak. Tak właśnie jest. Na pewno. Idiotka - szepcze głos w mojej głowie.
 - Reuel żyje - oznajmiam spokojnie jakby to była najbardziej oczywista rzecz - oczywiście, że żyje. A to nie koniec, bo muszę go jeszcze znaleźć.
 - Dziewczyna oszukuje samą siebie, wmawiając sobie, że trybut z jej dystryktu przeżył -  mówi wolno kobieta zapisując w jakiejś teczce swoje słowa.
  Obrzucam ją pełnym obrzydzenia spojrzeniem.
 - Chcę porozmawiać z Zorą. - Nie wiem czemu, ale akurat teraz wydaje mi się, że jedyną osobą, która mnie nie okłamię i z którą mogę spokojnie pomówić jest ta dziwna kobieta udająca Kapitolinkę.
 - Zora nie żyje - szepcze Marii, w jej głosie wyczuwam przerażenie.
 - Oczywiście - prycham zirytowana, słowa stylistki wydają mi się strasznie głupie - ja też nie, prawda? - parskam śmiechem - raz, dwa, trzy, umierasz ty! - wskazuję na dziwną kobietę. - Bardzo fajna zabawa, ale skończmy już ją. Mam dosyć wszelkich gier.
  Marii wstaje i patrzy się na mnie z bólem w oczach.
 - Chodź ze mną - mówi i podchodzi do drzwi.
  Wolno, niepewnie podnoszę się i podążam za nią. Idziemy długim nieskazitelnie białym korytarzem, gdy nagle kobieta zatrzymuje się przy jednych ze srebrnych wrót. Pcha je i gestem dłoni wskazuje mi wejście. Nieufnie przekraczam próg. Dopiero wtedy ciemności panujące w pomieszczeniu z cichym pykaniem rozświetlają jarzeniówki. Pokój jest duży i jakiś ponury. Ogarniają mnie duszności. Chyba dawno nikt tu nie wietrzył. Rozglądam się wchodząc w głąb pomieszczenia. Znajdują się w nim metalowe stoły mniej-więcej wymiarów rosłego człowieka. Na paru z nich ustawione są jakieś długie skrzynie.
 - Po co mnie tu przyprowadziłaś? - pytam drżącym głosem. Ogarnia mnie jakiś dziwny, niezidentyfikowany niepokój i chęć, by jak najszybciej opuścić to pomieszczenie.
  Odpowiada mi tylko cisza, a po chwili huk zatrzaskiwanych drzwi. Obracam się przerażona. Wrota są zamknięte.
 - Marii? - nie próbuję już nawet ukryć w głosie strachu, który mnie paraliżuje. Co się ze mną dzieję? Serce bije w piersiach jak oszalałe, oddech jest szybki i nierówny. Może chcą się mnie pozbyć? Nie udało im się na arenie, więc są zmuszeni tutaj mnie zamordować. Głodowe Igrzyska... tutaj odbędę swoją głodówkę. Dożywotnią. - Przestań! - krzyczę chowając twarz w dłoniach. Słowo wraca do mnie odbijane od ścian pomieszczenia. Nie mogę tak myśleć. Marii po coś mnie tu przyprowadziła. Ale nie po to, bym zaczęła bezpodstawnie panikować.
  Prostuję się starając równocześnie uspokoić. I nagle, przerażenie zostaje zastąpione przez ciekawość. Gdzie się znalazłam? I po co? Ciągle odczuwając ten sam niepokój, podchodzę wolno do stołu znajdującego się mniej-więcej naprzeciwko mnie. Nachylam się nad metalową skrzynią z przeszkloną pokrywą i krzyczę odskakując przerażona. Potykam się i przewracam na kolejny stół rozbijając szkło. Cofam się błyskawicznie jak spłoszone zwierzę, z moich oczu zaczynają płynąć łzy, ze zranionej dłoni krew. Ale nie dbam o to. Bo to co przed chwilą ujrzałam było o wiele gorsze niż wszystko, co przeżyłam na arenie. Szlochając zbliżam się jeszcze raz do stołu, do którego podeszłam jako pierwszego. Łkanie wstrząsa całym moim ciałem, gdy nachylam się nad szklanym wiekiem, pod którym leży ON. Oczy ma zamknięte, usta na wpółotwarte, jakby chciał jeszcze coś powiedzieć... pożegnać się. Jego ciemne włosy są potargane w nieładzie, twarz blada.
 - Zawsze jesteś blady - przypominam sobie przez łzy słowa, które wypowiedziałam do niego w pociągu do Kapitolu, pociągu wiozącym go na śmierć. Opieram się o trumnę nie mogąc uspokoić szlochu. - Obiecałeś mi - łkam zrozpaczona - obiecałeś mi, że przeżyjemy... razem... - zamykam oczy nie mogąc patrzeć na jego martwe ciało - czemu mnie zostawiłeś? - ostry ból przeszywa moją klatkę piersiową - jak mogłeś?! - krzyczę tracąc zmysły, łzy spływają strumieniami po moich policzkach i kapią na szklane wieko trumny - czemu to nie ja zginęłam zamiast ciebie? - Żadne inne słowa nie chcą już przejść przez moje gardło. Chowam twarz w dłoniach cała drżąc od płaczu. Krew zlewa się z łzami i skapuje na pokrywę. Bezwładnie osuwam się na ziemię ciągle łkając.
 - Dlaczego go zabiliście? - szepczę - dlaczego...
 - Razem bylibyście zbyt silni - odpowiada cicho Marii. Podnoszę swój wzrok na nią. Stoi nade mną za smutkiem w oczach.
 - Silni? - łkam patrząc na nią z niedowierzaniem - my? Więc dlaczego nie zabili mnie?
 - Zapytaj Agnusa - uśmiecha się lekko - chodź. Czas się pokazać światu. A potem odegrać - wyciąga do mnie rękę.
  Wstępuje we mnie nowa energia, jakby obietnica zemsty dodała mi sił. Przestaję szlochać, ocieram łzy.
 - Zabiję go - oznajmiam.
 - Wiem - kiwa głową.
  Chwytam jej wyciągniętą dłoń i wstaję z pomocą. Chcę jeszcze raz spojrzeć na trumnę, ale Marii popycha mnie delikatnie w stronę wyjścia.
 - Musimy iść - mówi cicho.
  Nie chcę już oglądać się za siebie. Z jednej strony pragnę go ujrzeć jeszcze po raz ostatni, ale boję się tego. Boję się patrzeć na jego martwe ciało, boję się tego miejsca. Kostnicy. 
 - Kiedy odbędzie się ta cała ceremonia? - pytam, gdy idziemy już korytarzem.
 - Dzisiaj wieczorem - odpowiada Marii zerkając na mnie.
 - Już dziś...
 - Musimy teraz iść cię przygotować i opatrzyć dłonie.
  Kiwam tylko bezmyślnie głową. Podążam za stylistką do dużej sali, podobnej do tej, w której przygotowywali mnie na przejazd rydwanów. Jest tam tylko jedna Kapitolinka. Ma krótkie kolorowe włosy, a na ciele mnóstwo tatuaży.
 - To Jess - mówi Marii.
  "Co mnie to obchodzi?" mam ochotę zapytać. Powstrzymuję się jednak od jakichkolwiek komentarzy. Przez kolejne godziny poddaję się wszelkim zabiegom stylistki i Jess. Przy okazji zauważam wszystkie blizny, jakie pozostały na moim ciele po igrzyskach. Kapitol potrafi czynić cuda, ale podobno chcieli się najpierw dowiedzieć, czy życzę sobie usunięcia wszelkich śladów po rzezi. I dobrze, bo nie życzę sobie. Najbardziej rzuca się w oczy cienka szrama przebiegająca po moim prawym policzku - pamiątka po nożu Gora. Ile minęło czasu od tamtego dnia? Pierwszego dnia igrzysk... Przez głowę przewijają się wszystkie moje morderstwa na arenie. Oczami wyobraźni znów widzę zmiechy przy Rogu Obfitości, Reuela leżącego nieprzytomnie na ziemi... w kostnicy...
 - Jeszcze tylko makijaż, sukienka i jesteś gotowa - Marii wyrywa mnie z zamyślenia.
  Przejeżdża po moich rzęsach tuszem, po ustach czerwoną szminką, maluje czymś powieki i przynosi kreacje na dzisiejszy wieczór. Jest to czarna sukienka trochę za kolana, na górze gorset, od pasa w dół rozkloszowana, bez rękawów, czy nawet ramiączek. W dotyku i wyglądzie przypomina mgłę. Zakładam ją i po raz pierwszy oglądam się w lustrze. Wyglądam jak śmierć. Nie, nie jak śmierć, jak w żałobie. Moje blond włosy spływają na nagie ramiona, a podkreślone liliowe oczy przypatrują się ich właścicielce ze smutkiem i powagą.
 - Bądź dumna i piękna - szepcze Marii zawiązując mi na szyi sznureczek z przewieszonym przez niego flecikiem. - Silna, niepokonana, ale pamiętliwa i współczująca. Zrób wszystko, by ten koszmar już nigdy się nie powtórzył - wpina mi we włosy kwiat lilii.
  Kiwam głową nie wiedząc, co powiedzieć.
 - Jesteś piękna - wzdycha Jess stając obok nas.
 - Gotowa? - pyta stylistka.
 - Nóż - cichy szept wyrywa się z mojego gardła. - Daj mi nóż.
 - Jess, leć oznajmić, że za 10 minut będziemy jechać.
 - Już lecę! - piszczy i wybiega.
  Marii podchodzi szybko do jakiejś szuflady, grzebie w niej chwilę, po czym kuca przy mnie i zawiązuje coś pod sukienką na udzie. Gdy się prostuje, podwijam materiał i cicho wzdycham z podziwu. Idealnie ukryte ostrze w pokrowcu przewiązanym niczym podwiązka. Nagle szybko puszczam sukienkę.
 - Nie ma tu kamer? - pytam zaniepokojona.
  Stylistka kręci głową z lekkim uśmiechem.
 - Po co? By oglądać jak męczymy się, by zrobić cię na piękność? A kto chciałby to oglądać?! - prycha - dla nich liczy się efekt końcowy. Co do noża... to ten sam, który miałaś na arenie.
 - Czy to ma dodać mi sił, czy doprowadzić do paniki? - przyglądam się uważnie kobiecie.
 - Sama zdecyduj. A teraz... już na nas czas.
 - A Zora...?
 - Szklane wieko, które stłukłaś. Nie spojrzałaś nawet?
  Kręcę głową czując się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Nie chcę już nawet pytać skąd ma ostrze, którym mordowałam na arenie. A może tylko tak powiedział, by... właśnie, po co?
 - Idziemy?
 - Dobrze - odpowiadam, chociaż wcale nie czuję się gotowa.
  Wychodzimy z sali i podążam za Marii do windy. Wciska jeden z przycisków, a drzwi się zatrzaskują i zaczynamy jechać w dół. Po chwili zatrzymujemy się i winda porusza się w poziomie zakręcając co chwila. W końcu wyjeżdżamy w górę. Zaczynam drżeć, gdy zatrzymujemy się z cichym sykiem.
 - Lilijko - szepcze Marii - wszystko będzie dobrze.
 - Nie - odpowiadam niespodziewanie spokojnie - nic już nie będzie dobrze.
  Drzwi się otwierają, a do moich uszu docierają piski Kapitolińczyków siedzących na widowni, gwar i chaos dźwięków spowodowanych przez show, które zaraz się zacznie. Wolno wychodzę z małego pomieszczenia, a stylistka daje znak jakiemuś dziwolągowi, że jestem gotowa. Choć wcale tak nie jest.
 - Już za chwilę zobaczycie Lily Anderson, zwyciężczynie Pierwszych Igrzysk Głodowych! Zapraszamy! - krzyczy Tarment na scenie. Oddziela mnie od niego tylko czerwona kotara.
  Czuję, jak ktoś popycha mnie lekko w jej stronę. Biorę głęboki oddech. Im szybciej się to zacznie, tym prędzej się skończy. Podchodzę wolno prostując się do zasłony, a ta unosi się. Blask reflektorów oślepia mnie w pierwszej chwili, wiwaty i oklaski widowni ogłuszają. Nie wierzę. Oni się cieszą. Cieszą się na morderczynie. A co? Myślałaś, że będą nosić żałobą po dwudziestce trójce dzieciaków z dystryktów?
  Tarment podchodzi do mnie i bierze moją dłoń schylając się, by ją ucałować. Wyrywam rękę. Obrzucam widownie pogardliwym spojrzeniem i idę na miejsce przygotowane dla mnie. Prezenter, wciąż ze sztucznym, szerokim uśmiechem na ustach siada na swoim fotelu. Nasze siedzenia są tak ustawione, byśmy równocześnie byli zwróceni w swoją stronę, jak i widowni. Tarment ruchem dłoni ucisza owacje, po czym zwraca się do mnie.
 - Lily! Znów się spotykamy!
 - Tak - kiwam głową - szkoda tylko, że jest nas teraz mniej. Z tyłu sceny nie siedzą już prawie dwa tuziny dzieci, a obok mnie nie ma Reuela.
  Wszystko milknie, zapada absolutna cisza. Zdaje się, że wszyscy wstrzymali oddech słysząc moje słowa.
 - Khm - odchrząkuje mężczyzna. - Jak się czujesz jako zwyciężczyni Pierwszych Głodowych Igrzysk? - pyta próbując nieudolnie zamaskować niezręczną ciszę.
 - Chcesz zapytać, jak się czuję ze świadomością, że z dwudziestu czterech trybutów, ja jedna zostałam żywa, sama zamordowałam ośmiu z nich oraz, że chłopak, którego kochałam... nie żyje? - te słowa z trudem przechodzą przez moje gardło. - Te całe igrzyska... ta rzeź była bezcelowa. Oni umarli za nic.
 - Za powrót do domu w chwale i sławie, dożywotnie luksusy i bogactwa - mówi szybko Tarment zanim zdążę powiedzieć coś więcej.
 - A czy ktoś ich pytał, czy tego chcieli? Zostaliby w domu, gdyby nie idea tych igrzysk - wiem, że mówię rzeczy zakazane, ale nigdy nie skąpiłam takich słów, a teraz jest mi już i tak wszystko jedno. - Wiem, że jako - zasycha mi w gardle, coraz ciężej przychodzi mi mówienie - że jako morderca może nie mam prawa tak mówić. Ale nie zabijałabym, gdyby mnie do tego nie zmuszono. Czasu nikt nie cofnie. Nikt nie zwróci życia martwym dzieciom. Ale można zabezpieczyć przyszłość. By żadne dziecko nie zostało już nigdy zmuszone zabijać na arenie ku rozrywce widzów.
 - Zapomina, panna Anderson, o jednym szczególe - rozlega się cichy, spokojny, ale stanowczy, lekko zachrypnięty głos zza moich pleców - Igrzyska powstały jako nauczka dla dystryktów, kara za Mroczne Dni, które zapanowały w Panem przez bunt dystryktów przeciw Kapitolowi. Nie można więcej do tego dopuścić. OTO powód igrzysk.
  Zanim zdążę się odwrócić, by sprawdzić kto wszedł na scenę, Tarment zrywa się podekscytowany i krzyczy.
 - Brawa dla nowego doradcy Andriolussa Browna, prezydenta Panem! Przed wami... Coriolanus Snow!

*****
TA DAM! Oto kolejny rozdział! Wybaczcie, że ostatnio notki pojawiają się rzadziej, ale trochę wyjeżdżałam i strasznie się rozleniwiłam przez te wakacje ;p
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i nikt nie będzie chciał mnie zamordować po przeczytaniu go (tak, Lilih, to do Ciebie)
Gotowi na powrót do szkoły? :D Ja nie -_-
Bardzo serdecznie pozdrawiam i liczę na wasze komentarze :>
Ach, i zaczęłam się zastanawiać nad zmianą szablonu... co o tym myślicie?
Wybaczcie wszelkie błędy i niedociągnięcia, poprawię je, gdy znajdę więcej czasu :p

45 komentarzy:

  1. I tak jak sie spotkamy to skończysz na dnie rzeki -.- Nic Ci nie pomoże. No, ale trochę mi zrekompensowałaś to tym wystąpieniem Lilki. Jakoś śmierć Ru przeboleję, ale mam żałobę.
    Nieźle im wszystkim powiedziała, a co! Niech mają za swoje chamy. Taka prawda, że są głupkami, których cieszy mordowanie niewinnych dzieci.

    Na szkołę nikt nie jest przygotowany, a ja powinnam Ci coś dać, za te męczarnie na GG, kiedy jęczałam, że się nie dostanę. Masz za to u mnie tort czekoladowy!
    Pozdrawiam i do następnego! Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uratuję się jakoś c:
      To się cieszę, że przynajmniej tyle :D
      O! Tort się przyda, bo niedługo mam urodzinki ^_^ będę czekać na Ciebie i swoje wynagrodzenie!

      Usuń
  2. Rozdział jest świetny i zaskakujący :D. Kurczę, bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba :).
    Ja również nie jestem gotowa na powrót do szkoły (juhu, szkoło średnia witaj!).
    W sumie zmiana szablonu mogłaby być całkiem ciekawa... ';).
    Ogólnie nie znalazłam żadnych błędów, rozdział jest w porządku.
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Marvel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^_^
      Współczuję :/ po gimnazjum kończy się czas beztroski :(

      Usuń
  3. A jednak, miałam nadzieję, że Reuel żyje... :( ale za to wystąpienie Lily... Hmmm... miód, maliny, orzeszki....
    Ale kim w takim razie jest Snow O.O
    Czekam na next :3
    A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy rozdział! *wyszczerz*
    Standardowo: za krótkie! (mimo że sama piszę krótsze xp)
    Ja tam ci nie wierzę i wiem że Reuel żyje, tylko był w jakiejś śpiączce czy coś XD
    W takim momencie przerwać ;-;
    Przecież Reuel to Snow nie? a jak nie... to kto nim jest? ;o
    Czekam na ciąg dalszy ;)
    Weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^_^
      jakie za krótkie? O.o w takim razie postaram się szybciej dodać kolejny, żeby Ci wynagrodzić długość tego c:
      Zobaczymy! :D
      Dzięki

      Usuń
    2. Chodzi mi o to, że chcę przeczytać więcej :D

      Usuń
  5. Oooooo...świetne. *.* Och, jesteś genialna.
    Biedna Lily. :c
    Ale, ale...przecież Snow to Reuel, Reuel to Snow, nie? O.o
    Oby.
    Szkoła? Nie ma osoby, która byłaby gotowa na szkołę. "Jupi, druga gimnazjum!" -,-
    Ech...
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha nie przesadzaj, ale dziękuję bardzo ^_^
      Oby :>
      Te wakacje minęły stanowczo za szybko :/

      Usuń
  6. OHOHOHOHOHOH!!! MÓJ ULUBIONY BOHATER!!! No no no!!! Nareszcie! Nareszcie! Nareszcie!
    Mister prezydent ma przerąbane, chyba że nowy doradca tak namiesza, że Lil zapomni co trzyma. Jej wystąpienie było cudne. Po prostu... Ta cała złość, przerażenie, nienawiść zamieniona w ostrą wiązankę słów.
    Także przebrnęłam przez komentarz bez dosłownego chwalenia cię! Skuces! Bo naprawdę, przerzucamy się miłymi słowami, jakbyśmy... miały ich w nadmiarze, czy coś.
    Szkoła? Ja jestem gotowa! Dawać mi ją! Ale co innego mówi się siedząc na Chorwacji a co innego w domu z widokiem na dach tej (nie)zacnej placówki.
    Pozdrawiam cieplutko! I rzyczę szybszegi didania rozdziału!
    A wlasciwie to nakazuje. O!
    Kraken

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czego Ty się tak cieszysz?! xD
      Nie martw się, i tak wszyscy w końcu zginą c:
      Dokładnie, bez dosłownego xD
      Jeszcze w Chorwacji? :o nawet nie wyobrażasz sobie, jak Ci zazdroszczę!
      Hahahah dobrze, postaram się c:

      Usuń
  7. Ja też nie jestem gotowa :( Mam pomysł! Zabarykadujmy się wszyscy w schronie z jedzeniem i internetem. Kto jest za?
    Przechodząc do rozdziału, jest genialny. Reuel nie może nie żyć! No i właśnie Reuel to Snow, czyli jak... Kurde za tępa jestem, ale nie wpuszczę Cię do schronu jak szybko nie napiszesz XD
    Szkoda mi Lily, obawiam się, że po takich tekstach nie będzie z nią dobrze :c
    Czekam na kolejny rozdział ♥
    Weny!
    Ali :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JA! Świetny pomysł ^_^
      Dziękuję c: muszę się streszczać, bo już niedługo rozpoczęcie ;/ nie jesteś, tylko ja wszystko komplikuję :D



      Usuń
    2. Ja też chcę do tego schronu :D

      Usuń
  8. Świetne, po prostu świetne, ale dalej nie wierzę, że Reuel nie żyje (chyba nigdy nie wierzyłam w coś tak mocno). I wierzę, że w kapicy to nie był Reuel tylko jakiś zmiech, a Reuel będzie Snowem.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu nowy! :)
    Bardzo mi się podobał, ale było mi szkoda Lily ;_;
    Bardzo...
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Slendy

    OdpowiedzUsuń
  10. To w końcu Snow to Ruel czy jak? :D
    Bo się zbytnio nie łapię xd
    Ale rozdział jest świetny *-*
    Fajnie by było gdyby zabiła Snowa, jego doradcę i tego prowadzącego tego "show"... ;p
    Ja chcę następny rozdział!! Już!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się okaże niedługo :>
      hahahahaha jeszcze na oczach widowni xp niee... to by było za łatwe xD

      Usuń
  11. Eeeeeej Reuel żyje, nie? To takie prima aprilis? Nie wiem, nie ogarniam ;d
    Spodobało mi się to co mówiła Lily podczas wywiadu, jeeeej jestem taka ciekawa co dalej i jeszcze ta końcówka porównam ten rozdział do pysznego ciastka z wisienką, którego chcę się więcej, więcej, więcej, epik !
    Szkoła... Mój stan umysłu nie jest gotowy na szkołę, ale to jak u każdego, załamka, rozpacz i inne katorgi. A no i mam pytanko, kiedy planujesz kolejny rozdział ? :)
    Rozpisałam się :o
    Dobra kończę, bo zamulam.
    Weny! ;)
    Pozdrowionka
    J

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie ^-^
      Dziękuję c: hahahahah nie lubię wiśni ;p
      Kolejny rozdział? Niedługo ;> dasz mi tydzień? :3
      Dzięki :D

      Usuń
    2. Dam, dam ;p
      Jak na wiśnie to truskawki ;>
      Ejjj źle mnie zrozumiałaś wtedy, napisałam, że raz dwa razy na miesiąc będę dodawać rozdziały, więc mi bez takich :33
      Ja cały czas piszę o wspólnej premierze i trzeba się z tym ogarnąć ;d

      Usuń
    3. Aaa... to wybaczam! :D
      ogarniaj, ogarniaj ^ ^ pamiętaj, ja zawsze będę chętna! c:

      Usuń
  12. Rozdział GENIALNY! (zresztą jak cały twój blog :D). Ale przerwać w takim momencie?! Chcesz mnie zabić?! XD Co do szkoły to jak wiadomo: nie -.-
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i życzę weny c:
    Ama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo ^-^
      Jak na razie to wszyscy chcą zabić mnie ;p

      Usuń
  13. kocham to opowiadanie^^
    świetne:))
    nawet nie wiem, o czym napisać...
    o może o tym, że chcę przeczytać w końcu jak Wert umiera!
    byle cierpiał! i niech się popłacze! a potem znowu cierpi! i cierpi płacząc!
    tak wiem, to dziwne, ale taka już ze mnie psychopatka:P
    bardzo podobał mi się opis ubioru Lily *w*
    jak śmierć...niech się Wert boi:)
    czemu dałaś jej tylko nóż? XD
    no dobra ogarniam się...
    pisz kolejny rozdział, bo się nie mogę doczekać!
    a szablon możesz zmienić, ale osobiście uważam, że powinien być niebieski. nie pytaj dlaczego, bo sama nie wiem:D

    weny!!!
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję c:
      Chciałam to załatwić bez zbędnych łez, ale i tak jeszcze trochę będziesz musiała poczekać :p
      Zastanawiałam się nad karabinem maszynowym, ale nóż wydał mi się poręczniejszy ;>
      hahahahah ok xD

      Usuń
    2. Jak dla mnie może być nawet armata!
      Byle się wystraszył naszej Lily:)

      Usuń
  14. NIeeeeeeeeeeee.... ;-; popłakałam się w momencie z trumną. Jesteś zła i niedobra, jak mogłaś go zabić? ;-;
    A tak w ogóle, jak zwykle świetny rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
  15. W końcu jest tak jak powinno być :) Rozdział jest genialny i wyrazy uznania dla Ciebie :D Jak dla nas nic dodać nic ująć :D Masz talent ! Szkoda tylko że wzorujesz się na tej popularnych książkach Igrzyska Śmierci (chyba że nie ale jak dla nas właśnie tak jest )ponieważ uważamy że masz wielką wyobraźnię i jesteś genialna dlatego stać Cię na wymyślenie czegoś zupełnie nowego ,czegoś co byłoby jeszcze lepsze od książki na której się wzorujesz i na pewno pociągnęło by za sobą masę czytelników . Wolałybyśmy czytać coś naprawdę Twojego zupełnie innego do tego co już wielu zna i życzymy Ci żebyś taką właśnie drogę wybrała i zaczęła coś zupełnie nowego :D Mimo to bardzo podoba się nam to opowiadanie i czekamy na następne :D
    Zapraszamy do nas :)
    http://gangetpolska.blogspot.com
    Ginger&Roberta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^ ^
      Tak, to fan fiction na podstawie tej książki, piszę też inne opowiadania, ale po przeczytaniu "Igrzysk" tak wciągnęłam się w ten świat, że musiałam coś z tym zrobić, no i akurat wtedy wpadła mi do głowy myśl, by swój pomysł przelać nie tylko na papier, ale i do internetu :p
      Cieszę się i jest mi naprawdę strasznie miło czytać takie słowa :) dziękuję raz jeszcze

      Usuń
  16. Kocham cię po prostu! XD Jesteś genialna! Ale kiedy kolejny rozdział?! O.o Nie chcę cię popędzać, ale bardzo proszę, nawet BŁAGAM NA KOLANACH! NOWY ROZDZIAŁ ;-; plz
    Weny życzę i nie aż tak okropnego powrotu do szkoły ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo ^ ^
      Postaram się dodać w ciągu najbliższych paru dni c:
      Dzięki :D

      Usuń
  17. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Wiem, mam za co. Nie tylko u siebie zawaliłam z pisaniem, to jeszcze nie skomentowałam u Ciebie ostatnio rozdziału.Akurat w tamtym momencie mnie w domu nie było, wiec wolałam skomentować nowszą notkę, skoro zdążyłaś ją dodać przed moim powrotem.
    Ojej... Ja jestem również niedowiarkiem i nie wierzę że Reuel nie żyje. Nie mogę się już doczekać jak to wszystko wyjaśnisz. O rany, nawet nie wiem co Ci napisać. Twoje opowiadanie jest genialne, masz niesamowitą wyobraźnie i strasznie wciągasz do czytania. Nie wiem już co innego powiedzieć. Po prostu genialnie :)
    Gorąco pozdrawiam
    Katrin ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej nie porzuciłaś ani nie zawiesiłaś swojego bloga c:
      Nikt mi nie wierzy ;<
      Strasznie Ci dziękuję :)

      Usuń
  18. Gdzie jest kolejny rozdział? "-"
    Ja chcę znać koniec!
    Jak mogłaś przestać pisać w takim momencie.
    Zabiję Cię. o-o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W trakcie pisania :p nie miałam dostępu do komputera przez sobotę i dzisiaj do wieczora :<
      Do środy będzie :D

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz c: one naprawdę bardzo pomagają w prowadzeniu bloga
I proszę o niespamowanie pod postami :) do tego jest zakładka SPAM