niedziela, 11 sierpnia 2013

XXVII

 Raz.    Dwa.    Trzy. 
 Raz.    Dwa.    Trzy. 
 Raz.    Dwa.    Trzy.
 Tańcz! Tańcz! Wiruj w tym absurdalnym danse macabre!
  - NIE. NIE CHCĘ - krzyczę bliska płaczu
  Śmiech. Szyderczy, złowrogi śmiech.
  Będziesz tańczyć jak ci zagrają!
 - NIE... NIE MOŻECIE...
  Przecież jesteś tylko marionetką w rękach Kapitolu.
-  KŁAMIESZ.
  Pięknie odegrałaś swoją rolę, najlepiej ze wszystkich!
  I jeszcze raz! 
  Raz.    Dwa.    Trzy.
  Raz.    Dwa... I obrót!  Pięknie, pięknie...
 - ZOSTAW MNIE W SPOKOJU!
  O nie, ty już nigdy nie zaznasz spokoju. Chyba, że w śmierci...
  Wszystko milknie, wszystko znika. Stoję sama. Dookoła mnie jest tylko lodowe pustkowie. Biel razi w oczy. Zostałam sama. Wszyscy inni nie żyją. Nagle ciemne burzowe chmury przesłaniają słońce. Grzmot przerywa śmiertelną ciszę wibrującą mi w uszach, a z nieba zaczynają spadać krople krwi. Krwi przelanej podczas igrzysk. Krwi, którą przelałam ja. Unoszę dłonie, po których spływa gęsta szkarłatna ciecz.
 - Zabiłaś mnie - szepcze z zaskoczeniem Frank Beig, chłopak z Dziesiątki ze złamanym nosem i nożem w brzuchu - nie dałaś nawet szansy...
  Wystrzał armaty.
 - Wykorzystałaś mój ludzki odruch - smutne oczy Gora wpatrują się we mnie uporczywie - tylko dlatego, że przypominasz mi moją małą Juliet...
  Kolejny wystrzał.
 - Przecież byłam jeszcze dzieckiem... - anielska twarzyczka Louise przypatruje mi się z przerażeniem.
  HUK.
 - Chciałam tylko wrócić do mamy - po policzkach Georgii spływają łzy.
  Następny wystrzał.
 - Jak śmiałaś... jak mogłaś...? - syczy Carav zbroczony krwią.
  HUK.
 - Mój Car - łka Scarlett.
  HUK.
 - Nie liczyłaś się z ceną - Barthly kręci głową zasmucony - droga do zwycięstwa była prosta... wiodła przez trupy.
  Wystrzał armaty.
 - Lily - syczy Edith przez zaciśnięte zęby - imię mordercy...
  HUK.
 - Przecież chcieliście mnie zabić! - krzyczę przerażona, mój głos się załamuje.
 - Czyżbyś już o nas zapomniała? - Strażnik Pokoju odsuwa się ukazując za sobą tłum żołnierzy - to wszystko twoje ofiary. Ilu osobą odebrałaś życie, Lily Anderson?
 - Ilu zamordowałaś, a ilu jeszcze wyślesz na ten świat?
 - Chcesz nas pomścić? - śmieje się Diana - chcesz pomścić tych, których zabiłaś?

Frank Beig.
Gor Stark.
Louise Heinser.
Georgia Rocky.
Carav Treath.
Scarlett Rasear.
Bartholomew Rackham.
Edith Aeniv.

  Skąd znam ich nazwiska skoro na arenie z trudem pamiętałam imiona? Nie wiem. Są w mojej głowie. Odbijają się echem po niej. A za nimi krzyczą tłumy bezimiennych.
  I jeszcze raz! Do przodu!
  Raz.    Dwa.    Trzy.
  Raz.    Dwa.    Trzy. 
  Doskonale! Teraz obrót! I skłon!
  Raz.    Dwa.    Trzy.
 - WYSTARCZY! - krzyk rozpaczy wydobywa się z mojego gardła, choć wcale go nie słyszę. Ale skutkuje. Wszystko milknie. 
  Kulę się w sobie opadając na ziemie skutą lodem. Coś mnie paraliżuje. Głowa pęka z bólu, czuję jakby ktoś miażdżył mi czaszkę ściskając ją z obu stron. Rana na policzku pęka i leje się z niej krew. Wszystkie moje okaleczenia teraz się odnawiają. Ze szram spływa szkarłatna ciesz, uszkodzone kości wywołują kolejne fale bólu. 
  Lecę. Lecę, lecę, lecę... lecę, by spaść i umrzeć. Ale po co dalej żyć? Żeby mordować kolejnych? Żeby żyć. 
  Czerń. Wszędzie ta cholerna czerń. Gdzie ja jestem? I gdzie jest Reuel? Próbuję zamknąć oczy, ale moje powieki już są mocno zaciśnięte. Jedyny dźwięk docierający do moich uszu to ciche, równomierne tykanie zegara. GDZIE JESTEM? Na arenie? w Kapitolu? a może w domu? może te igrzyska to był tylko straszny koszmar, który nigdy się tak naprawdę nie zdarzył... Przecież wiesz, że to nieprawda. Pomarzyć zawsze można. Więc gdzie? może już umarłam i znajduję się teraz gdzieś w zaświatach...? Nic mnie nie boli, czuję jak odzyskuję władzę nad ciałem.
 - Lily - odzywa się jakiś cichy, spokojny kobiecy głos - wiemy, że już się obudziłaś. Otwórz oczy.
  Czy to anielski głos? Nie, brzmi zbyt ludzko. Poza tym, po tym co zrobiłam, nie ma dla mnie już raczej miejsca w niebie.
  Kręcę tylko przecząco głową. Nie chcę się budzić. Nie chcę wstawać. Za bardzo się boję. Jeśli oni tu są?
 - Spokojnie. Nic ci nie grozi.
  Głos... to głos tej kobiety z poduszkowca, co zabrał nas z areny. Poduszkowiec. Arena. Reuel. Gdzie jest Reuel? Co z nim? gdzie jest? jak się czuje? może stoi tu, kolo mnie, obok tej kobiety... nie. Wtedy dałby mi jakiś znak. Powiedziałby coś. A jeśli nie żyje? Żyje. Żył. Był razem ze mną w poduszkowcu. Żywy. Ale nie przekonasz się o tym, jeśli w końcu nie wstaniesz. 
 - Nic ci nie grozi - powtarza kobieta - jesteśmy w Kapitolu.
  Jak może mi nic nie grozić w Kapitolu?!
 - Przenieście mnie do Czwórki - mówię, a raczej charczę, głos ledwo przechodzi przez moje gardło.
 - Niestety, w chwili obecnej, jest to niemożliwe.
  Słyszę odgłos zbliżających się kroków.
 - No proszę, proszę - kpiący głos rozlega się z prawej strony, stukot ucicha - księżniczka nie chce wstać? Może podać śniadanie do łóżka? - głos, który znam aż za dobrze; głos, który prześladował mnie na arenie.
  Nagle ogarnia mnie ogromna złość. Złość i nienawiść. Zrywam się gwałtownie otwierając oczy. Doskakuję do Werta i mocno zaciskam palce na jego szyi. Słyszę krzyk kobiety, ale nie przejmuję się tym.
 - To przez ciebie! - krzyczę w szale - to ty organizowałeś te igrzyska! To ty!
  Jakiś błysk miga mi przed oczami, czuję gwałtowny ból w brzuchu i nagle ląduję na zimnej posadzce. Wert patrzy się na mnie z góry, jego usta wykrzywione są w szyderczym uśmiechu.
 - Mówiłem ci już kiedyś, że nie dasz rady mnie zabić.
 - Jeszcze się przekonamy - syczę wstając. - Gdzie jest Reuel? - warczę.
 Wyraz twarzy Werta momentalnie się zmienia. Drwiący uśmiech schodzi z ust, kpiące rozbawienie zastępuje zamyślenie, przygnębienie. W życiu nie widziałam go takim, więc wpatruję się oszołomiona na smutek wymalowany na jego twarzy.
 - Gdzie jest Reuel? - powtarzam, mój głos się załamuje. 
 - Nie żyje - odzywa się Wert cichym, posępnym głosem.
  Nie wierzę. Nie wierzę mu... Nie, ty tylko NIE CHCESZ mu wierzyć.
 - Kłamiesz! - krzyczę rzucając się na niego. Niewidzialna bariera odrzuca mnie do tyłu. Zszokowana wpatruję się w mężczyznę - kłamiesz! - powtarzam. - On żyje! Żył!
 - Nie tylko tobie to pokrzyżowało szyki - uśmiecha się cierpko.
 - Jakie szyki?! - krzyczę bliska płaczu, łzy napływają mi do oczu przesłaniając widok  - o czym ty gadasz?!  On... - pierwsze słone krople spływają po moich policzkach. On żartuje. Na pewno tylko żartuje, żeby drwić sobie ze mnie. - Reuel!!! - krzyczę najgłośniej jak potrafię ze zdartym gardłem - REUEL!!!
 - Lily! - odzywa się kobieta stanowczym głosem - Reuel nie przeżył. Umarł zanim przyleciał poduszkowiec.
  Obracam się, by spojrzeć na nią.
 - Kłamiesz - syczę przez łzy - odzywał się do mnie jeszcze w poduszkowcu... wołał mnie!
 - Miałaś omamy.
  Opadam na łóżko i chowam twarz w dłoniach szlochając. To nieprawda, oni kłamią... może to ty okłamujesz siebie? Nie wiem, już niczego nie wiem. Nie potrafię trzeźwo myśleć. 
 - On... on mi obiecał - szepczę łkając cicho jak małe, skrzywdzone dziecko - on mi obiecał, że mnie nie zostawi. Obiecał, że... - nie potrafię dokończyć. Ciągle nie może dotrzeć do mnie to, co się dzieje. 
 - Lily - słyszę znajomy, przyjemny głos obok - tyle przeżyłaś, że nie możesz się teraz poddać. Nie możesz się załamać.
  Odejmuję ręce od twarzy i patrzę się na Marii siadającą przy przy mnie. Chwyta mnie za dłoń i uśmiecha się pocieszająco.
 - Mogę - odpowiadam przestając szlochać. Ocieram łzy z twarzy, czuję jak wstępuje we mnie nowa siła. - To wszystko przez nich. Wygraliśmy. A oni go zabili. Oszukiwali. Pożałują - dodaję ciszej, po czym podnoszę głos, by wszyscy mnie usłyszeli  - chcę rozmawiać z Agnusem Rebaelem.
  Zapada cisza. W końcu przerywa ją Wert.
 - Będziesz rozmawiać z kim tylko zapragniesz, ale dopiero po ceremonii oficjalnego zakończenia igrzysk i nagrodzenia zwycięzcy. 
 - W cztery oczy? Bez kamer? - przypatruję się uważnie mężczyźnie.
  Kiwa głową, na jego usta znów wypływa kpiący uśmiech.
 - Lepiej zachowuj się normalnie, by nie opóźniać ceremonii - mówi i rusza w stronę drzwi.
 - Powiedziałeś, że wszystkie odpowiedzi dostanę, jak to się wszystko skończy - przypominam sobie.
  Zatrzymuje się przy białych drzwiach i obraca się w moją stronę.
 - Ale to jeszcze nie koniec - odpowiada z drwiącym uśmiechem i wychodzi.

***** 
W końcu... już myślałam, że nigdy nie skończę tego rozdziału. Początek poszedł szybko, ale nad końcówką siedziałam i siedziałam...
Mówiłam już, że nienawidzę słońca i upałów? Masakra -,-
A już niedługo koniec wakacji... nie wiem jak to przeżyję :/
Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za długą nieobecność c: no i oczywiście proszę o wasze opinie :>
Ach, i dziękuję za ponad 10000 wyświetleń c:

39 komentarzy:

  1. TT^TT jak to Reuel nie żyje? TT^TT mój świat legnął gruzach O^O
    To nie fair, Lily i Reuel mieli żyć i miał być happy end... No, dobra w Panem happy end jest niemożliwy, ale Reuel miał żyć O^O
    Ja też nienawidzę upałów -,-'
    A co do końca wakacji... jeszcze trzy tygodnie... ale to i tak stanowczo za mało...
    Pozdrawiam :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wybacz :c u mnie nie ma happy endów xp
      ale zostało mniej niż więcej ;(

      Usuń
  2. Wiesz czego nienawidzę najbardziej? Braku heppy endów, a teraz i ciebie. Wiesz co mi zrobiłaś? Zabiłaś Reuela i teraz kategorycznie strzelam focha.
    Jak mogłaś zrobić mi coś takiego?! Przecież zamordowałaś najlepszego bohatera - umieram!
    A do końca wakacji zbyt mało zostało. Ja nie chcę do szkoły.
    Opierdzielę cię na GG jak się tylko pojawisz- bój się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :> oj, już się tak nie gniewaj... nic się nie stało przecież wielkiego
      Nie spodziewaj się mnie tam za szybko ^^

      Usuń
    2. Stało, ale rozdział fajny, gdyby nie śmierć Reuela.
      Ja cierpliwa jestem, kiedyś cię tam dopadnę:D

      Usuń
    3. Szybko przyjdzie te kiedyś!

      Usuń
  3. Reuel... [*] Ojej... Czemu... ;-; idę się pociąć...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co ja najberdziej kocham? Brak happy endów.
    Rozdział.... Taki jakie lubie sama pisać. Obłęd. Strach. Kuku na muniu.:D
    Coś co Krakeny lubią najbardziej.
    Śmierć Reuela? Gówno prawda. (Za przeproszeniem) Ja WIEM że on żyje. To nie jest autosugestia tylko niezachwiana pewność :3
    Rozdział, jak mówiłam, podoba mi się i to baaardzo. Sumienie jest jej przekleństwem.
    Buziak, zdolniacho ty!
    Kraken ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D
      Cieszę się, że przynajmniej Ty jesteś zadowolona z tego rozdziału ^^
      Jeszcze zobaczymy!
      Dzięki :>

      Usuń
    2. On musi żyć! Nie zrobiłabyś nam tego, nie uśmierciłabyś go. Wierzę w to , a przynajmniej próbuję . xd

      Usuń
  5. i znowu nie wiem co napisać, bo jest jeszcze lepiej niż ostatnio...jak ty to robisz?!!
    o tej krwi to czytałam z zapartym tchem i nie mogłam się oderwać:))
    Reuel na 100 procent żyje i ma się dobrze (jak to on pojawia się i znika nie wiadomo kiedy), a Werta to powinni spalić na stosie, że takie głupoty opowiada...
    szkoda, że go Scar nie miała pod ręką jakiejś maczety czy coś...mam nadzieję, że skończy tak jak Seneca Crane:)
    ale może czeka go coś gorszego;)
    ooo coś czuję że dla Angusa ta rozmowa nie będzie przyjemna...niech się lepiej facet przygotowuje O.o
    kończąc genialne jak zwykle!
    weny...!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ^_^
      Zobaczymy ;> A co do Werta... kiedyś zginie

      Usuń
  6. Reuel nie żyje?
    ...
    Idę się pociąć łyżką, to przez Ciebie.

    Co do rozdziału, genialny, jak każdy.
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  7. Reuel nie żyje ? Do kitu ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale z Ciebie rzal :C
    To nie może być prawda! Jestem pewna, że on żyje! Błagam pisz kolejny rozdział, nie wytrzymam ♥♥♥
    Ja też nie mogę już znieść upałów, ale u mnie już coraz lepiej (na razie ;_;).
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :<
      No, przynajmniej już nie jest codziennie prawie 35 stopni

      Usuń
  9. Reuel żyje ma się dobrzę, a wiem to stąd że ma zostać Snowem. Rozdział całkiem, całkiem
    Pozdrawiam i weny bla, bla bla
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak to Reuel nie zyje? ;-; Przeciez mial byc Snowem i byc tym zlym.. . Nawet myslalam ze mam omamy wzrokowe czy cos, ale czytam drugi raz, potem trzeci i moje zycie stracilo calkowity sens. A co do Werta zglaszam sie do pomocy przy duszeniu^^ Z kazdym rozdzialem jest coraz bardziej denerwujacy, ale chyba tak mialo byc. Duzo weny ci zycze i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :< będzie dobrze c:
      hahahaha xD chyba nikt go nie lubi
      dziękuję ^^

      Usuń
  11. wow , aż nie wiem co napisać super rozdział czekam na następny . *_*

    Pozdrawiam i życzę weny
    Clove .

    OdpowiedzUsuń
  12. będzie następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie....!
    Nie mogłaś!
    ...
    Haha! Żartuję, też nie nawidzę happy endów. Piąteczka!
    Zapraszam na rozdział do mnie :>
    Pozdrawiam
    Slendy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah xD już się przestraszyłam, że i Ty masz mi to za złe
      Już niedługo wszystko nadrobię c:

      Usuń
  14. Świetny blog, świetny rozdział, masz talent dziewczyno! :)

    Zapraszam do mnie:

    glod-walka-i-milosc.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Twój blog został przeniesiony do wolnej kolejki, gdyż nie oceniam już na oceny-legilimens.
    inna

    OdpowiedzUsuń
  16. Dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały, piszesz genialnie ;)
    Masz talent, zazdroszczę Ci go :D
    .
    .
    .

    Reuel jest moją ulubioną postacią, on nie zginął, to tylko jej sen... Tak jest, prawda? ;-;
    Lubię Werta, ale mogłoby być go trochę więcej...

    Pozdrawiam i życzę weny ;)
    N. K. K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha dziękuję Ci bardzo :)
      Wszystko się niedługo wyjaśni, a Wert znowu wkroczy na scenę c;

      Usuń
    2. Mam nadzieję :D
      Wert jest świetny, bardzo go polubiłam :)
      Dodaję Cię do linków (pobawiłam się trochę szablonem) :D
      No i pisz, pisz, pisz! ;)

      Usuń
  17. Hej. Wczoraj wieczorem przez przypadek znazlazłam Twojego bloga. Interesuje mnie tematyka Igrzysk wiec i Twój blog mnie zainteresował. Wspaniała historia. Ogólnie bardzo mi sie podoba jednak ten fragment z zamkiem i smokiem nie przypadł mi do gustu. Masz w mnnie nową stałą czytelniczkę. Czekam na kolekjne rozdziały. I oby dalej Cię wena trzymała. Pozdrawiam Izzy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zabiłaś Reuela?!!?!?!?!?!
    siedzę i płaczę;_;

    OdpowiedzUsuń
  19. Reuel nie mógł umrzeć!!! Przecież on ma być Snowem... Czuję, że coś kręcisz xDD

    A rozdział genialny - jak wszystkie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz c: one naprawdę bardzo pomagają w prowadzeniu bloga
I proszę o niespamowanie pod postami :) do tego jest zakładka SPAM