środa, 13 lutego 2013

III

   Jak w transie idę ostatni raz przez tak dobrze znane mi korytarze. Wychodzę na zewnątrz prowadzona przez Strażników Pokoju. Przechodząc przez scenę przystaję na chwile, patrzę na zmęczone i smutne twarze mieszkańców Czwórki. Biorę do ręki flecik i gram ostatni wers naszej powstańczej piosenki.           
Strażnicy spychają mnie ze sceny i otwierają drzwi samochodu zaparkowanego tuż przy schodkach. Posłusznie wsiadam do niego, a ten od razu rusza. W środku jest już Reuel i ta dziwna Kapitolinka.
 - Zobaczycie! - ćwierka - czekają was luksusy! W Kapitolu poznacie swojego mentora! Ach! Co za niespodzianka!
  Przestaję jej słuchać, a ona gada tak aż do stacji. Tam od razu wprowadzają nas do pociągu, służący pokazują nam drogę do naszych przedziałów. Od razu idę do swojego i zatrzaskuję za sobą drzwi, zanim ktokolwiek mógłby się przyczepić do mnie o cokolwiek. Przez chwilę patrzę w lustro wiszące na ścianie. Długie, jasne włosy spływające na ramiona, duże, liliowe oczy przypatrujące się ich właścicielce, nad nimi cienkie, jasne brwi unoszące się łukiem ku górze, wyraźne, pełne, lekko-czerwone usta. Ani chuda, ani gruba, ani wysoka, ani niska, przeciętna sylwetka. Mniejsza kopia mojej mamy, identyczna jak ona na zdjęciach, gdy była w moim wieku. Odwracam wzrok od swojego odbicia i rzucam się na duże, miękkie łóżko. Chowam twarz w puchowej poduszce. Myśli kotłują mi się po głowie, niczego już nie rozumiem, niczego nie wiem. Będę musiała porozmawiać z Reuely'm. Gdy tylko o tym myślę, drzwi się otwierają. Unoszę głowę i widzę jak mój przyjaciel cicho zamyka je za sobą i siada obok mnie. Unoszę się do pozycji siedzącej i pytam cicho:
 - Kto do ciebie przyszedł?
 - Babka z Mattem, chłopaki z łowienia, James, twój ojciec.
 - Tata? - patrzę na niego zdziwiona.
 - Tata? - lekko unosi brwi. - Ostatni raz mówiłaś tak na niego przed śmiercią Melanie.
 - Nieważne - mamroczę pod nosem. - Co chciał?
 - A czego mógł chcieć? Żebym postarał się ciebie ocalić, a on ponownie spróbuje uratować Ethana.
  Ethan jest ojcem Reuely'ego, siedzi w więzieniu za walki w powstaniu. Cudem udało się odwlec egzekucje, ale nawet burmistrz nie ma prawa go ułaskawić. Reuely mieszka z babką i trzyletnim braciszkiem, Mattem, przy którego porodzie zmarła ich matka.
 - Co mu powiedziałeś? - pytam po chwili.
 - Ethan... - waha się przez chwilę jakby nie wiedząc, co powiedzieć, po czym kończy ciszej - pewnie już nie żyje. A kto przyszedł do ciebie? - pyta szybko chcąc zmienić temat.
 - Tata i James - nie chcę mówić o Steve'ie.
  Kiwa głową.
 - James mówił ci cokolwiek o igrzyskach? "Próbie generalnej"?
 - Nie... jakiej próbie?
 - Od jakiegoś miesiąca wiedzieliśmy, że coś się szykuje, zaczęliśmy "węszyć", zdobywać informacje, twój ojciec bardzo nam w tym pomagał. W końcu mieliśmy już prawie pełen obraz całych dożynek i igrzysk.
 - Co? - marszczę brwi - czego?
 - Dożynki to dzisiejsze "święto", losowanie trybutów.
 - Czemu mi nic nie powiedzieliście? - pytam z wyrzutem.
  Wzrusza ramionami
 - Nie chcieliśmy cię martwić.
 - Nie chcieliście mnie martwić - powtarzam mechanicznie po nim. Chwilę walczę ze sobą, by nie zacząć krzyczeć i denerwować się. Wiem, że to by nic nie pomogło, ale jak mogli to tak przede mną wszystko ukryć?  Biorę głęboki oddech i mówię niby od niechcenia - nieważne. Mów co dalej.
 - Odbyła się próba generalna, takie igrzyska, ale bez zabijania, ostatnie poprawki, zachowania trybutów, itd. To głównie z niej mamy większość informacji, okazało się, że mamy szpiega w Kapitolu - milczy przez chwile zamyślony. W końcu mówi - na początku trybuci stoją na podestach w równych odstępach dookoła Rogu Obfitości, w którym będą przedmioty potrzebne do przeżycia.
 - Gdzie? - pytam.
 - Co, gdzie?
 - Gdzie to wszystko będzie?
 - Na arenie. Nie wiadomo jakiej, gdzie, to się dopiero okaże przy wyjściu na nią. Wszystko będzie ciągle kamerowane, wybrane fragmenty będą oglądać mieszkańcy dystryktów w domach. Dostaliśmy jedną wyraźną wskazówkę: uciekać jak najdalej od tego rogu.
  Nie muszę pytać jak przeżyjemy bez wszystkich przedmiotów, które będą się w nim znajdować. Kiedyś, przez około tydzień ugrzęzłam sama w lesie przy skałach. Wszędzie indziej trwały walki, cały teren był otoczony. Nie miałam niczego oprócz noża. Znam jadalne rośliny, a moja skuteczność w rzutach przeszła do historii Czwórki. Mam idealny wzrok, cel, ustrzelę praktycznie wszystko co zechcę. To jedna z dwóch rzeczy, w których jestem na prawdę dobra. Drugą z nich jest wspinanie. Drzewa nie sprawiają mi problemu, uwielbiam wdrapywać się na skały. Za to nie pływam rewelacyjnie, nigdy tego specjalnie nie lubiłam. Wszyscy zawsze się dziwią, że dziewczyna z Czwórki nie radzi sobie z łowieniem ryb, a kiepsko pływa innymi stylami niż kraulem. Jeśli chodzi o trójząb... doskonale umiem się posługiwać nim, jak zresztą większość mieszkańców naszego dystryktu, ale nienawidzę tej broni. Naprawdę beznadziejna jestem w rozpalaniu ognia. Panicznie się go boję, nie potrafię zapalić ogniska nawet gdybym miała całe drewno świata i miliony zapałek. To właśnie może okazać się moją kompletną porażką, śmierć przez ochłodzenie. Tu mogę liczyć tylko na Reuela.
 - Jednego nie rozumiem - mówię po chwili.
 - Tylko? - unosi lekko kąciki ust.
 - Na razie. - Marszczę brwi - czemu się zgłosiłeś?
 - No wiesz... sława, pieniądze.. - wyszczerza zęby w uśmiechu rozkładając się na łóżku.
 - Bardzo śmieszne - mruczę pod nosem, ale uśmiecham się lekko. - Pytałam poważnie.
 - Tak naprawdę? Wiesz... gdy już będę sławny i bogaty, żadna dziewczyna nie będzie w stanie mi się oprzeć.
 - Idiota - komentuję na tyle głośno, by usłyszał. - Poza tym jaka sława, jakie pieniądze?
 - Nie słuchałaś? - pyta zdziwiony. - To czeka zwycięzców.
 - Zwycięzców rzezi - mruczę zamyślona, przypominam sobie słowa ojca - ostatni żyjący trybut lub dwójka... Co jeszcze powinnam wiedzieć?
 - Hmm... Sponsorzy. Jeśli się dobrze zaprezentujesz dużo ludzi będzie chciało cię sponsorować, stawiać na ciebie.
 - Będą robić zakłady kto zginie pierwszy, a kto przeżyje do końca?
 - Będą przesyłać ci rzeczy potrzebne na arenie.
 - Ach... A jak my się zaprezentujemy?
 - Chyba... - Reuel marszczy czoło - chyba zaprezentujemy się jako... my.
 - Co? - niczego już nie rozumiem.
 - Będziemy solidarni, sprzymierzeńcami. Nie wiem... trzeba będzie to dobrze rozegrać
 - Ja jestem dobrą aktorką, a ty - strategiem - uśmiecham się lekko.
  Naprawdę, w udawaniu jestem świetna. Od dziecka występuję na scenie, bawię się w teatrzyki, w końcu nauczyłam się ukryć wszystko co chciałam, założyć każdą maskę, idealnie udawać. Są tylko dwie osoby, które potrafią rozpoznać kiedy gram. Reuel i James. Kiedyś jeszcze mama, ale przed nią nigdy nie chciałam udawać.
 - Czuję się znowu jak rok temu - wzdycham ciężko. - Cisza przed burzą, kolejnymi walkami... śmiercią.
 - Może przez to, że już raz to przeżyliśmy będzie nam teraz łatwiej...
 - Przegraliśmy - prycham.
 - Ale przeżyliśmy.
  Milczę przez chwilę, po czym zwierzam się cichym głosem.
 - Gdy nastał "pokój" obiecałam sobie, że nikogo już nie skrzywdzę, nie zabiję, że teraz będę tylko leczyć, naprawiać, nie niszczyć...
 - Wiem, Lily, jak każdy z nas.
 - Czemu oni to robią? - pytam cicho. - Zamkną na arenie, będą kazać zabijać się nawzajem, traktują nas jak zwierzęta. Czemu? Przecież wygrali...
 - To Kapitol. Chcą pokazać, że mogą to zrobić, zastraszyć nas, poniżyć.
 - Miejmy nadzieję, że okaże się to jedną, wielką porażką, że ich igrzyska nie wypalą, klęska, do której nikt już nigdy nie będzie chciał wracać.
 - Wyobraź sobie, że okazują się rewelacją, że za kilkadziesiąt lat ludzie będą żyć w ciągłym strachu, że to ich dziecko zostanie wylosowane, że nikt nie będzie nawet w stanie wyobrazić sobie świata bez Głodowych Igrzysk.
 - Co za tyran by do tego doprowadził?
 - A kto to wymyślił? Prezydent Brown.
 - Oby zginął - syczę.
  Mówimy szyfrem, w wymyślonym przez nas języku, ale i tak milkniemy.
 - Zakończę to zanim na dobre się rozpocznie - deklaruje po chwili Reuel. - Zostanę prezydentem i nie będzie już nigdy żadnych igrzysk.
 - Najpierw musisz przeżyć te.
 - Przeżyjemy. Obiecuję ci. Wyobraź to sobie: ja jako prezydent. - Prostuje się dumnie - prezydent Castelert.
 - Za trudne do zapamiętania - śmieję się.
 - To wymyśl coś łatwiejszego - udaje oburzonego.
 - Prezydent... Snow.
 - Czemu Snow? - dziwi się.
 - Zawsze jesteś blady - wzruszam ramionami.
 - Kooooooolaaaaaaaaaacjaaaaaaaa!!! - krzyczy zza drzwi Kapitolinka.
 - Chodźmy - Reuel wstaje wzdychając. - Mają puszczać w telewizji powtórkę z losowań.
 - Skąd to wiesz?
 - To akurat mówiła Zora w samochodzie, gdy jechaliśmy na stacje.
 - Kapitolinka? Ona ma tak na imię? - dziwię się.
 - Zora Sanger.
  Wzruszam ramionami, wstaję i idziemy szukać wagonu restauracyjnego. Prowadzi nas do niego służąca stojąca w korytarzu przy drzwiach do mojego przedziału. Na miejscu czeka na nas Zora, przygotowana kolacja na stole i... relacja z losowań.

11 komentarzy:

  1. A ja już zaczęłam lubić tego chłopaka,a to kurde Prezydent Snow... :cccc
    Ale przecież Prezydent Snow był zły!
    Okropny!
    Wredny!
    Przypominał węża!
    Ale rozdział super, oprócz tego,żę to Prezydent Snow :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Reuel prezydentem Snowem ?! :o nie mogę w to uwierzyć, on na igrzyskach ? przecież Snow był zły, okrutny. nie mogę sobie tego wyobrazić. zobaczymy co będzie dalej. czytam kolejne. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. A już miałam polubić Reuel'a... On Snowem??? Jestem ciekawa dalszych wydażeń :) Zabieram się do czytania kolejnych rozdziałów ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. On nie może być Snow'em bo Snow miał 76 lat czyli biorąc udział w igrzyskach musiał mieć rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdzie nie znalazłam informacji o wieku Snowa, nie pamiętam, by było to określone w książce, ale jak możesz, wyślij mi numer strony z trylogii, na której wiek był podany :)

      Usuń
    2. Jeśli zaś znalazłaś to gdzieś po prostu w internecie to mam małą radę: nie sugeruj się wszystkim, co gdzieśtam przeczytasz
      A fan fiction mogą mieć swoje odstępstwa od kanonu, choć nie sądzę, bym akurat odbiegła od niego

      Usuń
    3. http://igrzyskasmierci.wikia.com/wiki/Prezydent_Snow

      Usuń
    4. Widziałam to. Jednak, gdy zaczynałam opowiadanie nie znalazłam takiej informacji.
      Poza tym prosiłam o dowód z trylogii, nie internetu c:

      Usuń
  5. Reuel Snowem?!?!?! :o Już zaczynałam chłopa lubić, a tu taki niemiły suprajs... xD Ale ogólnie super. :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Troche dużo wiedzą jak na Igrzyska, które się jeszcze nie odbyły... Sponsorzy, uciekać od rogu (na razie nie było jatki, a to od niej słabsi trybuci maja uciekać. Ale czyta sie niezle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem :) jak teraz na to patrzę, to mam ochotę wiele rzeczy pozmieniać, popoprawiać, ale niestety brak mi na to i siły, i czasu

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz c: one naprawdę bardzo pomagają w prowadzeniu bloga
I proszę o niespamowanie pod postami :) do tego jest zakładka SPAM