sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział IV

  Wychodzę wściekła z przedziału.
 - Poznać prawdę, poznać prawdę - mruczę pod nosem przedrzeźniając Matta. - Było się mnie zapytać, a nie zgłaszać na rzeź - mamroczę zdenerwowana. - Bo ja oczywiście nie znam prawdy, tak? 
Ale on ci nie wierzy. 
 - To ma problem. Na pewno w Kapitolu pozna SAMĄ prawdę - prycham cicho przechodząc korytarzami pociągu. - Nie wie nawet pewnie jak ją zdobyć. Dobrze, że ja przynajmniej wiem - mruczę i otwieram gwałtownie drzwi do przedziału Luskardis i wślizguję się szybko do środka zatrzaskując je za sobą.
 - Może wypadałoby chociaż zastukać! - piszczy zaskoczona i oburzona Kapitolinka. - Co za brak manier! Czego tu chcesz?! - rozgorączkowana wymachuje rękami podchodząc do mnie.
  Pcham ją gwałtownie na ścianę wyciągając płynnie nóż i przykładam ostrze do jej szyi. Przerażona oddycha ciężko bojąc się choćby pisnąć.
 - Mam do ciebie małą sprawę - syczę - właściwie, tylko jedno małe pytanko. Oczywiście masz świadomość, że z taką samą łatwością, z jaką mogę ukrócić twoje życie, rozpoznam czy kłamiesz, czy nie... prawda?
 - T-tak - piszczy cichutko przerażona wpatrując się we mnie.
 - Muszę wiedzieć, czy losowanie było przypadkowe - mówię pewnym i stanowczym głosem.
 - P-p-ppadły ro-ro-rozkazy - jąka się blada jak śmierć - z...z...z Kapitolu... ja... ja musiałam, b-bo inaczej...
  Zamieram na chwilę, gdy to, w co tak bardzo nie chciałam wierzyć okazuje się być prawdą.
 - Od prezydenta? - pytam, ale mój głos nie brzmi już tak pewnie. - Czy to były rozkazy od Snowa?
 - Ja... ja nie wiem...
 - Wiesz - cedzę przez zęby dociskając nóż. - Oczywiście, że wiesz.
 - Tak - piszczy zamykając oczy, jakby gotując się na śmierć.
  Odsuwam się zszokowana, opieram się ręką o drzwi nie mogąc sama ustać na nogach. Przecież spodziewałaś się takiej odpowiedzi. Ale nie chciałam jej usłyszeć.
 - Tylko Idril, czy także brat Mags? - pytam po chwili.
 - Oboje - odpowiada cicho i jakby ze... współczuciem? - Oni wiedzieli... oni wiedzą wszystko - patrzy się na mnie, ale nie potrafię wyczytać niczego z jej spojrzenia. Niczego oprócz strachu. Ale nie strachu przede mną.
  Dylan miał rację. Bez słowa chowam nóż i wychodzę z przedziału. Wiem, że nie będzie tak głupia, by na mnie donieść, a nawet jeśli to zrobi, to i tak nie dotkną mnie żadne konsekwencje. Czasem wydaje mi się, że mogłabym zamordować pół Kapitolu i nikt nie zareagowałby na to.
  Oni wiedzą wszystko - po głowie wciąż krążą mi te słowa. Zatrzymuję się nagle. Czy to możliwe, by wiedzieli o tym, że Matt się zgłosi? Ale skąd? Gdyby najpierw wylosowano Idril, to Matt w życiu nie poszedłby na igrzyska. Chyba że wtedy wylosowano by jego... ale skąd Kapitol mógłby wiedzieć, że on chciał to zrobić? I zostaje druga kwestia - dlaczego Snow wysyła ich na śmierć? Dlaczego Reuel wysyła ich na śmierć? Czyżby chęć ujrzenia córki była tak silna, że byłby w stanie poświęcić za to życie swojego dziecka? Albo chce nas wszystkich w końcu uratować... powstrzymać to! Tak. Tak właśnie jest!
  Docieram do swojego przedziału i otwieram drzwi. Nieruchomieję. Świetnie, kolejna rozmowa. Idril siedzi w fotelu i wpatruje się we mnie w milczeniu. Wygląda na opanowaną, spokojną. Wchodzę i zamykam za sobą drzwi, po czym podchodzę do niej i siadam naprzeciwko na łóżku. Chwilę siedzimy w ciszy, w końcu ja odzywam się pierwsza.
 - Wiesz, że to jest ten sam pociąg, którym jechałam na pierwsze igrzyska? I ten sam  przedział, który mi wtedy przydzielili - uśmiecham się nieznacznie, gdy przez pamięć przechodzą mi rozmowy z Reuelem właśnie w tym miejscu, paręnaście lat wcześniej.
 - Nie wylosowano mnie przypadkiem, prawda? - pyta nagle cichym, ale stanowczym głosem. - To nie był przypadek? - pyta dając sobie jednocześnie odpowiedź.
  Jakbym słyszała Dylana. I jakby ona słyszała moją rozmowę z Luskardis.  
 - Zapewne nie - mówię w końcu po chwili milczenia. Nie chcę tego potwierdzać. - Za to głupotą był czyn Matta.
 - On chciał to zrobić od dawna - mruczy cichutko odwracając wzrok na okno. - Jego brat zginął na arenie - mówi nagle spoglądając na mnie bystro. Wpatruje się we mnie czekając na jakąkolwiek reakcję. - Na pierwszych igrzyskach. Powinnaś to chyba pamiętać - dodaje kpiąco.
 - Mnie też nie wylosowano - szepczę. - A on... on zgłosił się, bo chciał być ze mną, ochronić mnie... uratować... ale wtedy mogliśmy wrócić razem - odwracam wzrok czując, jak łzy napływają mi do oczu.
 - Ale nie wróciliście.
  Uśmiecham się gorzko.
 - On żyje - podnoszę wzrok na Idril, patrzę prosto w jej liliowe oczy, identyczne jak moje. - On jest twoim ojcem.
  Milczy. W końcu mamrocze jakby z trudem;
 - Oszalałaś...
 - Oni wszyscy oszaleli - mówię jakby chcąc się wytłumaczyć. - Moi rówieśnicy. Moi przeciwnicy z igrzysk. Trybuci pierwszej rzezi. Postradali zmysły. Ale przecież część była już szalona. Oni wszyscy przeżyli Mroczne Dni, wszyscy przeżyli rebelię, wszyscy w niej walczyli. Czyż nie po to zorganizowano igrzyska? To była jedynie kara, chęć pozbycia się tych, co mogliby zagrażać. Banda nastolatków nie wznieci powstania, banda nastolatków nie zbuntuje się sama przeciwko Kapitolowi. Ale banda nastolatków potrafi wychować kolejne zbuntowane pokolenia. Bo to nie starcy zmieniają świat, jedynie młodzi mają siłę, by to zrobić. Doświadczonych dorosłych powstańców, którzy przeżyli Mroczne Dni stracono. Ale zostały dzieci, które oglądały okrucieństwa, dzieci, którym zabrano rodziny, bliskich. Zostały dzieci, które za parę lat dorosną do tego, by chwycić za broń i pomścić rodziny. Zostali młodzi walczący w powstaniu, zdeterminowani, by je wskrzesić nie popełniając tych błędów, które doprowadziły do jego klęski. Zostali żebracy, bezdomni, cisi, szarzy ludzie nie mający nic do stracenia, a do wygrania... wolność. Kto by ich poprowadził? Młodzież, która za parę lat będzie gotowa, by to zrobić. Więc jak zabezpieczyć się przed nową rebelią? Wszak nie jest w dobrym smaku wieszać dzieci, a do tego, kto będzie w przyszłości pracować na Kapitol? Nie można ich zamordować. Trzeba zastraszyć. A gdyby tak zamknąć gdzieś garstkę nastolatków, tych najbardziej zagrażających Kapitolowi, zostawić je, by zamordowały się same - zrobią to. Zdeterminowani, by przeżyć, nauczeni zabijania w mgnieniu oka, bez mrugnięcia zrobią wszystko, by ocalić skórę. Szybko zapomną o ideach, przecież nie przetrwali powstania po to, by teraz ginąć, nieprawdaż? Ocaleli. Lecz nie po to, aby żyć. Gotowi mordować niewinnych, gotowi mordować swoich sprzymierzeńców, gotowi zrobić wszystko, by tylko przeżyć. Gor, Mort, Carav, Scarlett, Louise, Georgia, ja, Reuel - walczyliśmy o przetrwanie. Barthly, Bastian i Diana - to jedyne osoby, które wciąż były gotowe zginąć za ideę, za którą walczyły w powstaniu. Ja nie potrafiłam, Reuel nie potrafił. Chcieliśmy jedynie ocalić się nawzajem zapominając, że nie to było naszym celem. I co nam z tego przyszło? Co nam to dało? Nic. Śmierć. I cierpienie. Ale przeżyliśmy. Przeżyliśmy oboje. Chociaż nie wygraliśmy. Widzisz, igrzyska są perfekcyjną grą. Powstały jedynie, by zniwelować szansę na wznowienie rebelii w przyszłości. Stały się nie tylko zastraszeniem. One zwróciły nas wszystkich przeciwko sobie. Dystrykty zamiast stanąć ramię w ramię i zwrócić się przeciwko stolicy, walczą ze sobą, zapamiętują jaki trybut zabił ich przyjaciela, syna, córkę, brata, siostrę. Nienawidzą się. Igrzyska idealnie spełniają swoją rolę.
 - Po co mi to mówisz? - pyta nagle zirytowana zanim zdążę powiedzieć coś więcej. - Oszalałaś, a ten twój przyjaciel nie żyje. Nie mam ojca i to teraz nie ma znaczenia. Mam już dość tego typu historii. Jakichkolwiek historii - dodaje. - Chcesz mi dać jakąś super radę, jak przeżyć? Mówisz jako mentorka czy matka? Może przynajmniej na tą drugą się nadajesz - rzuca szyderczo. - Bo wolałabym się w ogóle nie urodzić niż być twoim dzieckiem. To przez ciebie jadę na igrzyska! To twoja wina! To dlatego, że jestem twoją córką! Lepiej byłoby już, gdybym była wychowywana w domu komunalnym! Wszyscy mówili... wszyscy szeptali... ja wszystko wiem! Matt szuka jakiejś swojej "prawdy", ale ja... ja jej nie potrzebuję. Ja wiem kim jesteś. Wiem co robiłaś. Nie chcę twoich opowieści, porad, twojej pomocy. Bo nie ważne czy jesteś mentorką, czy matką. Bo ciągle jesteś mordercą. A ja nie chcę pomocy mordercy. I sama nigdy się nim nie stanę - mówi stanowczo. - Nie obchodzi mnie z kim mnie poczęłaś. Nie mam ojca. Kiedyś robiłam zakłady z Mattem - przekrzywia głowę wpatrując się we mnie ze złością i smutkiem - o to, kim on był. Reuel czy może Bastian - trybuci pierwszych igrzysk, oboje w końcu mordowali i poświęcili swoje życie za ciebie. Czy może Wert - twój mentor? Albo organizator pierwszych igrzysk? Czy może nawet sam Coriolanus Snow...? Albo Dylan, chyba jesteście dość blisko siebie...
 - Skończyłaś już? - rzucam zirytowana. - Za kogo ty mnie w ogóle uważasz?! I co sobie wyobrażasz zwracając się tak do mnie?! Jedyną osobą, którą kochałam, jedyną, z którą... której byłam wierna jest Reuel. Po to była ta cała opowieść, by ci coś o nim powiedzieć. On chciał zmienić Panem, chciał to powstrzymać... mówisz, że nie potrzebujesz pomocy, że wszystko wiesz. Ale nie wiesz niczego oprócz plotek, pogłosek i tego, co głosi Kapitolińska propaganda. Mówisz, że jestem szalona - może i tak, mówisz, że jestem mordercą - prawda, ale nie masz pojęcia, co się działo naprawdę, czy na arenie, czy po powrocie. Wierzysz ślepo Kapitolowi zamiast porozmawiać ze swoją matką. Wiem, że nie jestem może najlepszym rodzicem, że było ciężko i teraz też tak jest. Może jestem szalona, ale nie jestem kłamcą. Reuel Castelert stał się Coriolanusem Snowem. Czy w to wierzysz, czy nie, tak właśnie jest. To był jedyny sposób, żeby powstrzymać igrzyska. I to on jest twoim ojcem. Jeśli nie wierzysz mi, zapytaj Dylana, zapytaj samego prezydenta - wstaję zdenerwowana i wychodzę na korytarz.
  Mam już dość wszelkich rozmów. Biorę głęboki oddech i kieruję się do przedziału, który zawsze jest pusty i nikt tam nigdy nie wchodzi na moją prośbę i dzięki "drobnej" kwocie. Przedziału, w którym szesnaście lat temu po raz pierwszy do Kapitolu na igrzyska jechał Reuel.


*****

Dużo rozmów, trochę za dużo. I nawet nie ma kogo mordować :c Jakoś ostatnio mam trochę mało weny, mam nadzieję, że mi to wybaczycie i nie zanudzicie się na śmierć. Obiecuję, postaram się, by w następnym rozdziale więcej się działo. 
Chciałabym Was bardzo prosić o szczere komentarze :) 
Nie wiem, co jeszcze napisać... mam wakacje od pół miesiąca, wyjechałam już sobie dwa razy i strasznie się rozleniwiłam ostatnio :/ wakacje mi nie służą... xp
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia wszystkim, których czeka poprawianie ocen :> 

13 komentarzy:

  1. Hm? Pierwsza? Wow, moje marzenie się spełniło XD
    Co za miła niespodzianka^^
    Hahaha, więc Lily ciągle nosi nóż. No, tak, bez niego nie byłaby już chyba sobą...:P W sumie jeśli nie masz kogo zabijać, to Luskardis mogła sobie zginąć, przynajmniej tymczasowo nikt by nie losował dzieci na rzezie... Tylko Lily mogła na to wpaść przed dożynkami, bo teraz to już ją może zabić tylko z zemsty albo z nudów...
    Podobała mi się rozmowa Lily z córką - fajnie wytłumaczyła jej cały mechanizm igrzysk. Trochę mi tylko było szkoda Lily, że się na nią tak Idrill wkurzyła. Ale w sumie można ją zrozumieć - gdybym ja szła na rzeź, w dodatku specjalnie zaplanowaną dla mnie rzeź, to też by mi humor nie dopisywał.
    O, ty... już wakacje? Ja jeszcze muszę przekiblować w szkole pięć dni roboczych, ale w sumie jest spoko, bo nauczyciele nie mają już co z nami robić, więc głównie puszczają nam jakieś filmy albo dają wolną lekcję. Raz nawet oglądaliśmy do połowy "Igrzyska..." i potem musiałam tłumaczyć koleżance, która pierwszy raz o nich usłyszała, o co chodzi. XD
    Ale trochę się zagalopowałam. Mi takie rozdziały nie przeszkadzają. W końcu musi pobyć trochę spokojnie, żeby potem mogła rozpętać się prawdziwa burza... a poza tym do Kapitolu trzeba dojechać, co nie? ;)
    Ja zawsze piszę szczerze i myślę, że inni również. A to, że Cię głównie chwalimy to wyłącznie Twoja zasługa ;)
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D To byłoby nienaturalne, gdyby go nie miała, nie wyobrażam już sobie nawet, by nie posiadała noża pod ręką xp
      no niby tak, ale tak jakoś mi to nie bardzo pasowało, poza tym nie zdecydowałam jeszcze, czy mi się dalej przyda czy nie :p
      Cieszę się, że Ci się spodobało, chciałam trochę o tym popisać i w sumie tą część tego rozdziału najbardziej lubię :)
      W sumie to obie troszkę się rozemocjonowały :>
      Już od dość dawna :D końcówka roku to już tylko zwykle byle by być w tej szkole, albo nawet i nie
      Ja kiedyś oglądałam z mamą, jak leciały w telewizji i co chwila musiałam mówić, co się dzieje, bo nie mogła się połapać xD
      TAK! taka cisza przed burzą :D
      Dziękuję Ci bardzo ^_^

      Usuń
  2. O.o rozmowy... Są takie... Djfycjgh...i wszystko jasne XD znowu napiszę Ci to samo XD zawładnęłaś moim sercem i już dawno, dawno temu ^.^
    Jakiś taki nijaki ten komentarz, ale wiadomo o cochodzi XC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahahaha z początku komentarza nie rozumiem niczego, ale bardzo się cieszę :D

      Usuń
  3. Tak, straaaaaaaaaaasznie się zanudziłam czytając ten rozdział. Kiedy przestaniesz pisać takie głupoty ? ;) Rozdział jest nudny, krótki, za dużo dialogów, nie podoba mi się... Nie masz racji, Lily! Ile razy jeszcze mam to powtarzać? :D A w ogóle to wczoraj czatowałam, ale oczywiście nieskutecznie, dopiero teraz czytam nowy rozdział i w dodatku nie jestem pierwsza :( Ale wróćmy do rozdziału. <3
    Nóż <3 :) !!! Nawet nie wiesz jak mi go brakowało. Wiedziałam, że jej nie zabije, no bez przesady, nawet Lily nie jest jeszcze taka zła. Ale miło było poczytać, że jeszcze się jej boją. No jasne było, że losowanie to nie przypadek. Strasznie mnie ciekawi jak Snow (Lily, nie oszukujmy się Reula nie ma, prawda? ...) zareaguje na to, że Matt jedzie do Kapitolu.
    Uwielbiam, kocham i ubóstwiam monolog Lily <3 I kocham Cię za wspomnienie o Dianie! Do tego Mort. Fajnie było znowu wrócić do pierwszych igrzysk. No i potem Idril... Nie no rozumiem szok, zdziwienie, wszystko rozumiem, ale jak ona tak mogła! Biedna Lily! Ale nie płakała, tylko krzyczała - lubię to ^^ Jezu Idril co Cię napadło, żeby myśleć, że Lily i Wert... Matko O.o Nawet dla mnie to za dużo :D No i jak zwykle końcówka najlepsza - to już tradycja ;)
    Strasznie się cieszę, że już wakacje, teoretycznie jeszcze jakieś 7 dni, ale w praktyce - byle do środy :) Jestem z siebie strasznie dumna bo pozdawałam wszystkie głupie przyrodnicze przedmioty i mam teraz luzzz ;D Trzeba się zabrać za nowy rozdział u siebie, bo chyba nigdy nie trafią na tą arenę ;)
    Tak, że tego... Weny, udanych wakacji, więcej wyjazdów i czego tam chcesz jeszcze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm...zaniedbuję Cię - coraz krótsze te komentarze :D

      Usuń
    2. :c :c :c
      ja nie mam racji? :< oj, już nie wiem czy się z tego cieszyć, czy płakać... xD
      Hahahahahaha jak zrobię w końcu zakładkę "bohaterowie" to na pierwszym miejscu dam Nóż, w końcu to taka jedna z głównych postaci :D
      No przecież Lily jest tak dobra, że prawie święta ^_^ spróbowaliby się nie bać...
      A, zobaczymy, zobaczymy :>
      O ♥ jakże miło ^_^ myślałam, że już nikt nie pamięta trybutów z pierwszych igrzysk, nooooo ja tak strasznie chciałabym móc pisać teraz jeszcze o nich.... a teraz trzeba stworzyć nowych trybutów, nową arenę, nowe igrzyska... wszystko nowe! :c
      w Panem nie ma miejsca na łzy! :D
      Staram się jak mogę, by na koniec rozdziału nigdy Was nie rozczarować :)
      Och, u mnie w praktyce od połowy maja c:
      Gratuluję ^_^ TAK! Arena! Arena jak najszybciej! :D
      Dziękuję :> (ja chyba jestem w plecy z jednym rozdziałem u Ciebie, ale nie martw się - niedługo nadrobię c: )

      Usuń
  4. Idril, nie fochaj. :C
    Rozdział jak zwykle wyśmienity. Nie mam pojęcia jak Ty to robisz. xD
    Ale jak mogłaś tak mi zepsuć Reuela? Czy on może być takim gnojkiem? A Lily nadal taka naiwna, myśląc, że wszystko się zmieni. Ciekawe co odstawi jak (tfu,tfu) Idril zginie.
    Wow, podziwiam Cię za napisanie tak długiej wypowiedzi Lily.
    Ogólnie Cię podziwiam - trzymasz poziom, a to już rozdział któryśtam.
    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D ja też nie, zawsze wydaje mi się, że wychodzi słaby, a Wy i tak go chwalicie xD kto jak kto, ale Ty akurat powinnaś wiedzieć, jak się pisze genialniejsze rozdziały :D
      Oj, jeszcze nie widziałaś go zepsutego :D będzie jeszcze gorszy ^_^
      Nigdy nie wiadomo, czy w ogóle zginie ;>
      Dziękuje Ci bardzo ♥

      Usuń
  5. Sorcia za to, że komentuję tak późno, mam ostatnio jakieś spaczone poczucie czasu i cały czas mi się wydaje, że do końca roku zostało co najmniej kilka miesięcy;_;
    Mniejsza już o to.
    Rozdział świetny.
    Chyba wszystko się zwróciło przeciwko Lily. I Idrill, i Matt, a przede wszystkim Reuel;_;
    JA CHCĘ POPRZEDNIEGO REUELA ;____; Ten ma jakąś dziwną obsesję na punkcie zabijania ludzi (ale żeby swoja córkę?!) i... jestem na niego obrażona;_;
    Kurcze, jak czytam o Lily mówiącej do siebie, przypomina mi się moja nauczycielka fizyki z gimnazjum, która mówiła, że jeśli ktoś mówi do siebie, powinien iść do psychologa, a potem sama do siebie zaczynała gadać :D W każdym razie mam wrażenie, że przypadkowo tego nie robi:)
    Lily z taką elokwencją mogłaby zostać prezydentem, naprawdę;) Wygłosiła taką mowę (nie wiem, jak to nazwać), że mogłaby zostać idealnym przywódcą powstania, serio. Ale mam takie dziwne wrażenie, że nic takiego się nie stanie:(
    Ogólnie mówiąc, to rozdział jest bardzo dobry i wcale nie jest za dużo dialogów, w końcu same opisy też męczą:)
    Życzę duuuużo weny, czasu i radości z pisania:3
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha ^_^ ja bym chciała cofnąć się tak o parę miesięcy... c:
      Dziękuję ^_^
      Niestety :c obawiam się, że może już go nie być :<
      Hahahahahahaha xD Lily chyba akurat powinna iść dawno temu do psychologa... (czy to świadczy o tym, że i ja powinnam...? )
      O! to jest pomysł! :D Lily jako prezydent Panem ^_^
      Niestety - historia rebelii została już opisana i nie ma w niej miejsca dla Lily (która, swoją drogą, miałaby wtedy parędziesiąt lat i chyba nie byłaby w stanie dowodzić powstaniem xD )
      Bardzo dziękuję :D

      Usuń
  6. Jezus co tak mało komentarzy ?! Piszę drugi raz, a co ;) Piszę, bo nie ma nowego rozdziału, pod którym mogę Cię chwalić ;) A tak naprawdę to Ci coś powiem - moja ręka miała wenę twórczą i narysowała ołówkową Idril <3 Ale Ci jej nie wyślę, bo się poznęcam i poczekam aż coś nowego napiszesz ;D Czekaj sobie ! I pisz szybko ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz c: one naprawdę bardzo pomagają w prowadzeniu bloga
I proszę o niespamowanie pod postami :) do tego jest zakładka SPAM