sobota, 28 września 2013

XXXI

If you smile at me you know I will understand
Cause that is something everybody everywhere does
In the same language
I can see by your coat my friend that you're from the other side
There's just one thing I got to know
Can you tell me please who won*


  Mam przymknięte powieki, promienie słońca padają na moją twarz grzejąc przyjemnie, podśpiewuję sobie pod nosem jakąś melodię, która siedzi w mojej pamięci od zawsze.  Uśmiecham się lekko ściskając w dłoni szklankę z wypitą do połowy dziwną cieczą. Biorę kolejny łyk rozkoszując się cudownym smakiem napoju. 

Sail away where the mornin' sun goes high
Sail away where the wind blows sweet and young birds fly*

  Pociąg zaczyna zwalniać, dojeżdżamy.
 - Reuel... - szepczę cicho uśmiechając się szeroko.
  Nikt mi nie odpowiada. Uśmiech schodzi z moich ust. Ogarnia mnie niepokój. Jego tu nie ma - szepcze głosik w mojej głowie. Otwieram gwałtownie oczy zrywając się z fotela. Szklanka wypada mi z dłoni i roztrzaskuje się wylewając resztę napoju. Dotykam kieszeni, sprawdzam za pasem. Nie ma. Biegnę do swojego przedziału. W panice zaczynam przeszukiwać swoje rzeczy. Wywalam wszystko z walizki na podłogę, gdy nagle moja dłoń zaciska się na trzonku noża. Zamieram. Przymykam powieki uspokajając oddech. Wstaję z klęczek chowając ostrze za pas. Otwieram oczy analizując, co przed chwilą zrobiłam. Co się ze mną stało, że gdy tylko ogarnie mnie lekki niepokój, panikuję nie mając broni przy sobie? Do czego to doszło, że by czuć się bezpiecznie, nawet wracając do domu, muszę mieć przy sobie nóż? Albo Reuela... 
  Siadam na łóżku i wyglądam przez okno. Chwilę trwam w bezruchu oglądając widoki, starając się nie myśleć o niczym.

We are leaving
You don't need us
Sailing ships on the water very free and easy
Easy you know the way it's supposed to be*

  Nagle mur przesłania widoki, pociąg zwalnia coraz bardziej. Zaraz zatrzymamy się na stacji Dystryktu Czwartego. Zaciskam mocno powieki. Moje serce zaczyna bić jak oszalałe. Boję się. Nie wiem czego, czemu, ale się boję. 
10.
Już niedługo.
9.
Zaraz, za chwilę...
8.
Trzeba będzie uciekać.
7. 
Nóż?
6.
Jest.
5. 
Serce?
4.
Jest. Nie... nie ma.
3.
Gotowa?
2. 
Nie.
1. 
I nigdy nie będę.
0.
 Stajemy
 - Lily... dobrze się czujesz?
  Otwieram oczy i patrzę zdezorientowana na zmartwioną Marii stojącą naprzeciwko mnie. 
 - Wszystko... - waham się przez chwilę. - W porządku. 
 - Dojechaliśmy - oznajmia. 
 - Ja... wiem.
 - Więc chodźmy.
 - Gdzie? - pytam zdezorientowana.
 - Powitać Dystrykt Czwarty. I twoich bliskich - mówi, po czym wychodzi z przedziału. 
  Nie mogę tam wyjść... nie chcę... Czego się boisz, głupia? Kłamstwa. Muszę kłamać, będę zmuszona skłamać. A nienawidzę tego robić. Boisz się to robić. Tak. Boję się. 
  Wstaję i podchodzę do drzwi. Już nie mogę zawrócić. Nie ma ścieżki odwrotu. Tak naprawdę nigdy jej nie mam. Lepsze to niż ciągłe uciekanie. Przynajmniej chciałabym mieć możliwość ucieczki. By nie tchórzyć jednocześnie? Nie ma takiego wyjścia. 
  Biorę głęboki oddech i otwieram przejście. Przemierzam wolno korytarz i staję przed otwartymi drzwiami pociągu. Wstrzymuję oddech. Wręcz czuję na sobie ten wzrok mieszkańców Czwórki. Zdaje się, że większość obywateli naszego dystryktu przybyła tu, by powitać zwycięzce igrzysk. By powitać CIEBIE.
  Cisza, jaka panuje przypomina mi dożynki. Tłumy ludzi nie wydających praktycznie żadnego dźwięku. Wpatrują się we mnie, jak wtedy. Czy wierzyli we mnie? myśleli, że wrócę, czy że już mnie nigdy nie zobaczą? oglądali jak walczyłam o przetrwanie na arenie? oglądali jak zabijałam? jeśli tak, to czy przybyli powitać zwycięzce, czy może... morderce? Stoją i czekają. Czekają aż ja coś powiem. Aż coś zrobię. Strach mnie paraliżuję. Wydaje mi się, że ta chwila, w której stoję tylko zastygnięta w bezruchu, trwa wieki. W końcu zwracam uwagę na pojedyncze osoby w tłumie. Przed nimi wszystkimi stoi mój ojciec. Wygląda jakby postarzał się o jakieś paręnaście lat od naszego pożegnania. Całkiem osiwiał, zmarszczki pokryły siecią jego zmęczoną twarz, schudł, zmizerniał. Wygląda jakby ledwo stał. Nagle ogarnia mnie takie wzruszenie, a jednocześnie szczęście z powrotu, że nie potrafię już dłużej obojętnie stać. Zeskakuję ze schodków pociągu i podbiegam do taty. Wpadam w jego ramiona szlochając cicho.

Homeward Bound
I wish I was
Homeward Bound
Home, where my thought's escaping
Home, where my music's playing,
Home, where my love lies waiting 
Silently for me**

  Obejmuje mnie po ojcowsku szepcząc coś wzruszony, wymawia moje imię głaszcząc drżącą dłonią po włosach. 
 - Tato... - łkam z nadmiaru emocji. 
 - Lily... moja mała Lilijka - całuje mnie w czoło i ociera łzy z policzków. 
  Uśmiecham się do niego łykając słone krople. 
 - Kocham cię, tato.
 - Ja ciebie też, córeczko - przytula mnie, tak jak zwykł to robić, gdy byłam małym dzieckiem. 
 - Powiadają - słyszę głos zza pleców ojca. Odsuwa się na bok ukazując moim oczom staruszkę przyglądającą mi się z lekkim uśmiechem. Babcia Reuela - pani Rose. - Że jest niepokonana - mówi, jak opowiadała nam bajki w dzieciństwie - powiadają, że nawet Śmierć nie mogła jej zwyciężyć.
 - Ja... ja przepraszam - szepczę, kolejny strumień łez spływa po moich policzkach. 
 - Nie masz za co przepraszać, dziecinko - mówi drżącym głosem staruszka uśmiechając się wciąż lekko.
 - Ja... on... - nie wiem co powiedzieć. Przecież Reuel żyje... dlaczego każe mi kłamać? po co to wszystko? czemu nie może wrócić do domu? wrócić do mnie?...
 - Spokojnie, dziecinko. Wszystko jest dobrze, nie bój się - przytula mnie. - Pomówimy później - dodaje szeptem. - Teraz powitaj się z innymi. 
  Kiwam głową i odsuwam się ocierając łzy z twarzy. 

Beyond the door there's peace i'm sure,
And i know there'll be no more tears in Heaven***

  Rozglądam się dookoła szukając w tłumie przyjaciela. Stoi dalej, na uboczu. Wolno, niepewnie podchodzę do niego. Patrzy się na mnie jakoś dziwnie, ze smutkiem i... żalem?
 - Kochał cię od początku, wiesz? - James odzywa się cicho przypatrując mi się uważnie. - Praktycznie od chwili, gdy zobaczył cię pierwszy raz. Pytał mnie, czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia - przerywa na chwilę, jakby zabrakło mu słów. - Nie zgodziłem się, żeby szedł na igrzyska z tobą. Nie on miał iść. Ale poszedł. Żebyś ty przeżyła. Nie martwił się o to, czy on wyjdzie cało z rzezi, chciał tylko ciebie ocalić. 
 - Co mogłam zrobić? Nawet o tym nie wiedziałam - głos mi się załamuje, czuję się strasznie. Chcę wykrzyczeć, że on żyje! Reuel żyje!... 
 -  Mogłabyś to uszanować - czy mi się wydaje, czy w jego głosie słyszę nutę nienawiści? - Myślisz, że nie wiemy czemu tak długo zwlekałaś z powrotem? Plotki dochodzą nawet tutaj. 
 - O czym mówisz? - patrzę się na niego zaskoczona.
 - O nowym doradcy prezydenta - syczy cicho, bym tylko ja usłyszała jego słowa.
  Stoję oniemiała z półotwartymi ustami nie wiedząc co powiedzieć, a James odwraca się i znika w tłumie. Nie wiem co zrobić, czy roześmiać się z niewiedzy przyjaciela i wszystkich tu zgromadzonych, czy się rozpłakać. Potrząsam głową. Pomyślę o tym jutro. Wychodzę centralnie przed mieszkańców Czwórki i odzywam się głośno, by każdy mnie słyszał.
 - Chciałabym was przeprosić. Nie ja powinnam wrócić i stać tu teraz przed wami. Pragnę tylko powiedzieć - biorę głęboki oddech - chcę powiedzieć, że nie wszystko, co usłyszycie jest prawdą. Kapitol kłamie i manipuluje ludźmi. Nie bądźcie zbyt pochopni w swoich osądach. Nie mówię o sobie. Bo - głos mi drży lekko - bo przegrałam. Reuel nie wróci, a dalszy los Głodowych Igrzysk ciągle stoi pod znakiem zapytania. Nie umiem sprawić, by już nigdy żadne dziecko nie poszło na arenę. Nie mogę obiecać, że za rok nikt z was nie będzie drżał z obawy o swoją córkę, syna...
 - Nie jesteś w stanie tego zrobić - odzywa się cichy głos, dopiero teraz zauważam Stevena. - A na pewno nie sama.
  Patrzę na niego w milczeniu, a w głowie kotłuje mi się tylko jedna myśl: wznowienie rebelii... Przytomnieję. Rebelii przeciwko komu? Kapitolowi. Reuelowi. Jest doradcą prezydenta, jedną z najważniejszych osób w stolicy. Ba! Nawet w całym Panem. Nie. Nie mogę tego zrobić. Muszę wierzyć, że jemu się uda powstrzymać tę rzeź. Muszę wierzyć. I czekać. Straciłam już zbyt wiele, by ryzykować jeszcze większą stawką. Znów ogarnia mnie poczucie samotności. Patrzę na twarze osób, które znam praktycznie od urodzenia, a wydają mi się obce.

Looking beyond the embers of bridges glowing behind us
To a glimpse of how green it was on the other side
Steps taken forwards but sleepwalking back again
Dragged by the force of some inner tide****

  Przymykam oczy. Nagły zawrót głowy prawie nie zwala mnie z nóg. Opieram się o coś ledwo przytomna. Czemu nie może być jak dawniej? Rebelia, igrzyska, śmierć, śmierć, śmierć. Czemu mnie to spotyka? Dlaczego zawsze muszę walczyć? Czemu muszę zabijać? Dlaczego nie mogę żyć w innych czasach? Czasach pokoju i szczęścia? Bo one nie istnieją. I nigdy nie istniały. Więc chcę znów być dzieckiem... nie rozumieć świata, który mnie otacza, żyć w tym własnym wymyślonym przeze mnie i rozbudowanym dzięki bajką czytanym mi do snu. Chcę, jak dziecko, bawić się beztrosko i śmiać się. Śmiać, nie wiedząc jaki prawdziwy świat jest okrutny. 

The grass was greener
The light was brighter
The taste was sweeter
The nights of wonder
With friends surrounded
The dawn mist glowing
The water flowing
The endless river
Forever and ever...
****



*****
Witajcie ponownie! W ten weekend nadrobię wszystkie zaległości do końca, nie wszystko pewnie skomentuję, ale na pewno przeczytam c:
Nowy rozdział wstawiam dlatego, że pewnego wieczoru usiadłam sobie przy komputerze i zaczęłam pisać. Nim się obejrzałam miałam praktycznie rozdział skończony :p No i mam za 2 dni urodziny, więc tak urodzinowo... macie rozdział :> Nie wymyślę chyba niczego lepszego, a na pewno nie teraz, więc musi być jak jest
Nie chcę robić playlisty, ale w tym rozdziale umieściłam parę piosenek, które jakoś mi weszły do głowy i pasowały :p
Pozdrawiam was wszystkich bardzo serdecznie ^ ^

21 komentarzy:

  1. Pierwsza! :D
    Rozdział jak zwykle świetny ;)
    Jestem ciekawa, jak ją przyjmą, jakie będą jej relacje z rodzicami, z Jamesem.. ;p
    Jak ja uwielbiam twój styl pisania... *o*

    Nie wiem co jeszcze dodać, więc pozdrawiam i życzę duuużo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. <3 Kocham! Rewelacyjny rozdział. Jak zwykle :P Żal mi strasznie Lily... Ale cóż.
    Wszystkiego najlepszego! :D Masz urodziny za dwa dni, ale ja już składam życzenia ;D Dużo weny, radości, zdrowia i spełnienia wszystkich marzeń ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak trochę nieświadomie zaczęłam nucić ostatnią piosenkę, kiedy czytałam końcówkę.
    Rozdział przyjemnie się czytało, nawet bardzo. Ciekawi mnie to, czy uda się obalić Igrzyska Głodowe, czy wszystko potoczy się tak jak w książce.
    Tak czy siak, czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział, czekam na więcej.
    Sto lat i weny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej! Nowy rozdział!
    Najlepszego :)
    Bardzo mnie zaciekawił wątek ''powrotu do domu'', lecz tak jak Lily chciałam wykrzyczeć , że Reuel żyje!
    Mam takie jedno małe pytanko. Sama wymyślasz imiona? xD
    Jakoś nigdy nie mogę zapamiętać jak się pisze imię ''Snowa'' ;-;
    Pozdrawiam
    Slendy
    (Kiedy w końcu przeczytasz mój drugi blog? ;-; Z wyczekaniem czekam na ocenę )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ^ ^
      Reuel to akurat trzecie imię Tolkiena, a jakoś mi tak przypasowało, więc je tu umieściłam xp Jak mi któreś wpadnie do głowy i się spodoba, to je biorę :>
      Już część przeczytałam, w tym tygodniu dokończę

      Usuń
  6. Naj, naj, naj!!
    Świetny rozdział, co u Ciebie jest normą :)
    Biedna Lily... Kurczę...
    No cóż, czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham. Kocham..PO PROSTU KOCHAM ROZMOWĘ Z JAMESEM!!! Nawet nie wyobrażasz sobie ile wzbudziła we mnie emocji.
    Kij tam powrót, kij tam wszystko. ROZMOWA Z JAMESEM!
    I końcówka. Jej przemyślenia o rebelii. O jenym O jeny. Jak to sie stało, że Reuel stał się Snowem?! Jak?!
    Rewelacja słońce, rewelka.
    Powodzenia. Bo - do cholery - ja chcę wiedzieć
    Oczarowana - Kraken

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha ^ ^ Cieszę się niezmiernie, że Ci się podoba :D tym bardziej, że wydawało mi się iż wypadła sztucznie :p
      Dziękuję Ci bardzo c:

      Usuń
  8. NO I NAJLEPSZEGO WSZYSTEKIEGO NA ŚWIECIE! Zasłużyłas!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wesołych urodzinek i niech wena Cię nigdy nie opuszcza!!!
    Słuchałam sobie przed chwilą soundtracku z Igrzysk i pomyślałam, a może coś dodałaś nowego? XD I nie myliłam się! Rozdział jak zwykle cudowny, najbardziej podobało mi się to odliczanie - poczułam się jakby igrzyska się dopiero zaczynały...<3 Wzruszające było to powitanie, a najlepszy fragment to o tym jak mówi Steven<3 Boskie *w* Tak poza tym to kilka błędów i pisałaś z małej litery, ale w sekrecie Ci powiem, że rozdział tak ciekawi, że nawet tego nie widać^^ A ja zauważyłam, bo czytałam dwa razy:D Wiesz, nie wiem czy już Ci o tym pisałam, ale uwielbiam te wewnętrzne rozmowy Lily (to pisane inną czcionką):D Mam nadzieję, że w końcu doczekam się jakiejś masakry typu: śmierć Werta<3 albo rebelia:D Tak wiem, że jestem dziwna, bo zamiast się cieszyć, że wróciła do domu to knuję teorie spiskowe i marudzę, ale tak to ze mną jest - ciągle mi mało...Tak czy inaczej rozdział XXXI uważam za udany i to bardzo!
    Idę czytać trzeci raz, a Ty się bierz za pisanie!

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^ ^ cieszę się, bo taki efekt chciałam osiągnąć
      Spróbuję je popoprawiać jak znajdę chwilę :)
      Hahahaha xD W końcu się doczekasz, obiecuję :D

      Usuń
  10. Cholera jasna!!!!!
    Napisałam wielki dupny, komentarz i go przypadkiem usunęła!!!! Napisałam jak bardzo mi się podoba blog, co przeżywam czytając go itd. A tu mi cholerstwo o nazwie Apple usuwa to! Sgłaszam reklamację, No i patrz nawet S mi na z przemienił! Ehhh....
    To teraz zwięźle, krótko i na temat:
    Rozdział ohhh... Hmmmm... Na pewno rozumieją inni o co mi chodzi, którzy czytają. Cały blog jest taki.... Hmmmm...ohhh... Wspaniały? Nieeee, za słabę określenie.....hmmmm....
    Wszystkiego najnajlepszego! Dużo hajsu, szczęścia i zdrowia... Ups, chyba w złej kolejności.... Co tam.... Co jeszcze? No wiesz spełnienia marzeń ble ble ble......
    Weny! ....... I pozdrowienia
    Ala ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaahaha xD ja parę razy już też tak niechcący zrobiłam
      Dziękuję :D

      Usuń
  11. Super rozdział! <3 <3 I ta rozmowa z Jamesem.. Lily Powinna powiedzieć mu prawdę... :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz c: one naprawdę bardzo pomagają w prowadzeniu bloga
I proszę o niespamowanie pod postami :) do tego jest zakładka SPAM