poniedziałek, 29 kwietnia 2013

XVII. Dziennik Jamesa

Ale zanim przejdziemy do rozdziału...
Zostałam nominowana przez Lilith do Award of Insanity za co bardzo serdecznie dziękuję, czuję się niezmiernie zaszczycona i niniejszym dedykuję jej ten oto rozdział (masz tu swojego Reuela. ciesz się)
Oto zasady nominacji:

1. Sharon Den Insania jest autorką akcji, której sobie przypisywać nie możesz. Aczkolwiek nie wypada, bo spotka Cię kara.
2. Masz prawo wkleić obraz swego zwycięstwa do królestwa, którym władasz. Patrząc na niego Słodka Nocy będzie Ci sprzyjać.
3. Przekazuj zwycięstwo! Nominuj szczerze najlepszych, jeżeli zaś uważasz, że z takowymi nie miewasz styczności - nie przekazuj nagrody.
4. Poinformuj mistrzów o nominacji.
5. Odpowiedz na pytania (dla swoich mistrzów możesz ustalić nowe), o ile nie naruszają one aury Twojej świetności...

Oto pytania i moje odpowiedzi:
 Cóż... piernik może mieć do wiatraka... złość! O tulipany... i holenderskie krowy! (nie pytaj, proszę, czemu, nie mam pojęcia co piszę xp )

Nie nominuję nikogo, bo nie mam pojęcia kogo, jest zbyt dużo kandydatów, a ja jestem zbyt leniwa, żeby ich wybierać :p, wybaczcie 
A teraz zapraszam na rozdział XVII, który jest fragmentem dziennika Jamesa.

*****

   Wzdycham ciężko opadając na fotel. Przeczesuję palcami, jeszcze mokre od słonej, morskiej wody, włosy i włączam telewizor. Za chwilę i tak uruchomiłby się sam.
 - A teraz... relacja z dzisiejszego dnia na arenie! - krzyczy rozentuzjazmowany Tarment. 
 - Pani Rose! - wołam w stronę kuchni.
  Staruszka wchodzi do pokoju i siada powoli na zniszczonej kanapie, której lata świetności już dawno przeminęły. Wyciąg do mnie rękę z jakimś listem i mówi cichym, drżącym głosem;
 - Do ciebie. Z Kapitolu.
  Patrzę na nią zaskoczony i z wahaniem odbieram kopertę. Nie otwieram jej jednak, tylko chowam do kieszeni. Przenoszę swój wzrok z powrotem na telewizor. Kątem oka dostrzegam, jak starsza pani mieli w pomarszczonych dłoniach wysłużony już, niegdyś turkusowy fartuszek. Tak jak każdego wieczoru, gdy przychodzę, by obejrzeć z nią te piekielne igrzyska. Tak bardzo boi się o wnuczka, że gdyby zobaczyła zamordowanego Reuela, serce by jej chyba pękło z żałości. 
 - Gdzie Matt? - pytam cicho obserwując wędrówkę przez las pary z Dziewiątki wyglądającej jak jacyś szaleńcy.
 - Tutaj - cichy, dziecięcy głosik dobiega tuż zza moich pleców.
  Odkręcam głowę, a chłopczyk podchodzi bliżej.
 - Idź spać - mówię cicho, spokojnie.
 - Chcę zobaczyć Rela - zdrabnia imię swojego starszego brata patrząc się na mnie dużymi, błyszczącymi oczyma.
  Waham się chwilę, po czym biorę małego chłopca na ręce i sadowię go sobie na kolanach. Obaj zwracamy wzrok na świecący ekran.
 - Rel! - piszczy Matt wczepiając się małą rączką w moją koszulę - Patrz! To Rel!
  Patrzę i milczę. Czemu zgodziłeś się, idioto, by małe dziecko oglądało rzeź, w której bierze udział jego brat? 
  Reuel nie wygląda najlepiej. Właściwie, to wygląda całkiem źle. Chwieje się idąc, rozgląda się dookoła błędnym wzrokiem. Jakby był pijany...
 - Oho! Czyżby ktoś tu był uczulony na intensywny zapach belladonny? - śmieje się Tarment.
  Zamieram. Belladonna to trująca roślina, powszechniej nazywana wilczą jagodą, "udoskonalona" podczas powstania, by samą swoją wonią omamiać ludzi.
 - O! Kwiatuszek! Patrz! Tam jest kwiatuszek! - piszczy Matt.
  Kwiatuszkiem nazywa Lily odkąd dowiedział się, że istnieje taki kwiat jak lilia.
  Odkręcam główkę chłopca i wtulam do siebie. Maluch protestuje, próbuje się wyrwać, ale obejmuję go tylko mocniej.
  Tak. Jest "Kwiatuszek". Reuel wpada na polane, na której Lily przytula się z chłopakiem z Dwójki śmiejąc się i kpiąc z mojego przyjaciela, po czym mocno całuje wroga. Zbliżenie na twarz Reuela sprawia, że wstrzymuję oddech, a jego babcia głośno wciąga powietrze do płuc i mocniej ściska drżącymi dłońmi fartuszek widząc jak jej wnuczek wyciąga długi nóż. Podbiega do pary i szarpnięciem rozdziela ją. Tnie ostrzem szyję chłopaka i paroma ciosami pozbawia go głowy. Teraz podchodzi do Lily. Ta w przerażeniu cofa się przed nim i upada. Chłopak nachyla się nad nią i w szale wbija nóż prosto w serce. Dziewczyna otwiera szerzej oczy, z kącika jej ust zaczyna wypływać ciemno-czerwona, lepka ciecz. Z piersi tryska krew, gdy Reuel wyrywa z niej ostrze.
  Pilotem próbuję wyłączyć telewizor. Nie da się. Zrywam się puszczając Matta i doskakuję do ekranu. Unoszę go i ciskam o ścianę. Słychać tylko potężny huk i rozbicie szkła, a potem... Cisza. Cisza przerywana tylko łkaniem pani Rose. Czuję jak łzy bezradności napływają mi do oczu. Lily nie żyje. Reuel ją zabił. Zwariował przez tą pieprzoną zmutowaną belladonne i ją zabił. Wybiegam z małego domku i pędzę przed siebie. Nie mogę wyrzucić z głowy widoku Reuela mordującego Lil. Zatrzymuję się dopiero przy skałach. Przy naszym skałach. Opadam na ziemię i opieram się o szorstką ścianę. Dopiero teraz przypominam sobie o liście. Wyjmuję go z kieszeni i drżącymi dłońmi rozrywam kopertę. Rozkładam kartkę i odwracam wzrok na widok równo zapisanych linijek tekstu w naszym języku. Charakter pisma może należeć tylko do jednej ze znanych mi osób. Do Lily. 
 - James?
  Podnoszę głowę i marszczę czoło na widok zdrajcy.
 - Steve - patrzę wrogo na chłopaka - Czego tu chcesz?
 - Widziałem jak biegniesz - odzywa się cicho. 
  No tak. Mieszka parę metrów od skał. Z okna ma na nie idealny widok. 
 - I co z tego? - warczę wkurzony. 
 - To nie była Li - mówi spokojnie. 
 - Chcesz mi wmówić, że to co widziałem na własne oczy, nie jest prawdą? - odwracam wzrok czując jak łzy napływają mi do oczu. Ocieram je wierzchem dłoni.
 - Słyszałeś wybuchy armat? - pyta Steve siadając naprzeciwko mnie.
 - Wyjaśnisz mi, czemu mam rozmawiać z tak parszywym zdrajcą, jakim jesteś ty? - warczę rzucając mu wściekłe spojrzenie.
 - Lil mi wybaczyła.
 - Ale ja nie.
 - Tylko dlatego, że wtedy przez przypadek Katrin straciła życie?
 - Zabiłeś ją! - krzyczę zrywając się z ziemi. Mam ochotę rzucić się na niego, zabić. Jak ten parszywy zdrajca śmiał w ogóle wymówić imię mojej siostrzyczki?!
  Z ręki wypada mi list. Steve od razu go podnosi i czyta.
 - To od Lil - mówi cicho, gdy wyrywam mu kartkę. 
 - Wiem - warczę chowając list z powrotem do kieszeni. 
 - Naprawdę myślisz, że dziewczyna, dla której było ważniejsze życie innych niż jej samej, zachowałaby się tak jak widziałeś na ekranie?
 - A czy Reuel zabiłby osobę, którą kocha ponad wszystko? To przez tych pieprzonych organizatorów!
 - Nie było wystrzałów armat - odzywa się Steve spokojnie - Oglądałeś drugi dzień na arenie? Chłopak z Jedynki zamordował swój sojusz, a na koniec popełnił samobójstwo pierwszej nocy.
 - Więc co to było? - patrzę zdezorientowany na chłopaka.
 - Na pewno nie ludzie.
  Odpowiedź sama przychodzi mi do głowy.
 - Zmiechy.
  Steve kiwa głową.
 - Zmiechy.

*****
Macie rozdział wyjaśniający wszystko. Wahałam się, czy go wstawić, ale uznałam, że i tak za dużo namieszałam, więc warto teraz trochę wytłumaczyć xp
Nie odpowiadałam pod tamtym rozdziałem na komentarze, bo nie chciałam z kolei tam niczego potwierdzać czy sugerować, ale dziękuję wam za wszystkie miłe słowa, na które co prawda nie zasługuję, ale dziękuję po stokroć :> naprawdę dają motywacje do napisania kolejnego rozdziału ^_^

20 komentarzy:

  1. Jeju, jakie pytania, ja bym chyba nie wiedziała, jak na nie odpowiedzieć.
    Więc to tak! Już się bałam, ze Lily naprawdę zginęła. Naprawdę, patrzyłam ogłupiała na fragment, gdy Reuel ją zabija i prawie bym się popłakała, gdyby nie wyjaśnienie Steva.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam spory problem z tymi pytaniami xD
      No musiałam trochę powyjaśniać w końcu, bo wydaje mi się, że za bardzo zagmatwałam xp

      Usuń
  2. Dziękuję za dedykację! Jestem wielce wzruszona, naprawdę. Łezka mi się w oku kręci. Normalnie rozkleiłam się. Przepraszam *wychodzi w poszukiwaniu chusteczek*
    Doba, jestem już i łiii. Było superaśnie.
    Full serwis i ogólnie, normalnie jestem w szoku. Mój Reuel! Mój Rel! Cieszę się, cieszę! Bardzo się cieszę!
    Zmiechy są niefajne. Takie całkowicie okropne i buu. Właściwie to nie wiem co mam więcej napisać. James też jest fajny, ale mój Reuel powala. Zrobię sobie jego ołtarzyk i o.
    Jestem tak wzruszona, że napiszę muszę iść to przetrawić.
    A!, no i fajne odpowiedzi na pytania!
    Pozdrowienia, mordko ty moja:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak myślałam, że za tą nominację, to zrobię Ci przyjemność, no i o - Reuel żyje xD
      Zmiechy są super! :D To jedna z tych rzeczy, z których jestem naprawdę dumna w tym opowiadaniu! ^_^ No i końcówka pobytu na arenie, ale to się przekonasz w swoim czasie ;>

      Usuń
    2. Musisz to mówić? Teraz będę się głowić co żeś wymyśliła. Niedobra ty!
      Ale jest mój Reuel! Czy ja mu już fanowałam? Jeśli nie to jestem zua!

      Usuń
  3. Zaskakujesz mnie... #@^\|*! Nie mam pojęcia co powiedzieć... Eee...
    Oprócz tego co widział James na arenie, to strasznie, niesamowicie, bardzo (tak, wiem za dużo określeń) podobał mi się fragment z Katrin... Jaka miłość braterska... wzruszyłam się.
    Rozdział... no super to mało powiedziane. I, HA, miałam rację zmiechy!
    Pozdrawiam
    A.

    PS. Jeśli się wahałaś nad takim rozdziałem to masz coś z głową (bez obrazy) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haahahhaah xD dzięki ^_^ szczególnie za to ps :D
      miłość braterską dodałam przy poprawkach, w końcu musiał za coś Steve'a znienawidzić xp
      Oj, miałaś, miałaś ^_^

      Usuń
  4. Cóż za akcja ;) feel like James Bond ;P Rozdział swietny! taki... "z efektem wow!" ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny. Idealnie opisałaś transmisję, więc czułam się tak jakbym sama oglądała ją w monitorze hehe. :) Cieszę się że Lil żyje, chociaż opis jej śmierci był kapitalny. :) brawo.
    zyjaca-dla-atona

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyjaśnienie? Tyle, że ja dopiero teraz nic nie ogarniam... Co jest tru a co falsh... Oprócz tego, że jak zwykle genialnie napisałaś nic nie rozumiem :C Więc komentarz będzie taki krótki...
    Zmiechy... Hmm... Dobra rzecz.
    Kraken

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No masz tak pięknie wszystko wyjaśnione... czego tu nie ogarniać? :<

      Usuń
  7. Pisz pisz proszę.
    Rozdział super, ale co dalej???
    Zlituj się i wstaw!
    Weny życzę!
    Aleaj

    OdpowiedzUsuń
  8. ROZDZIAŁ JEST SUPER. Przeczytałam cały blog. Niestety nie podoba mi się szata graficzna. Jest za ciemna zresztą nie tylko u ciebie. Mam dużą wadę wzroku i nie powinnam przemęczać oczu niestety tu tak się dzieje :) Ale nie mam zastrzeżeń


    Mam nadzieję, że skomentujesz u mnie http://exclaimhere.blogspot.com/ Miło by mi było :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^_^
      Niestety nie będę jej chyba teraz zbyt szybko zmieniać :p
      Wpadnę jak znajdę chwilę czasu :>

      Usuń
  9. Rozdział jest niesamowity, z resztą jak cały blog i z niecierpliwością czekam na następną część. Powiem jeszcze, że niezwykle potrafisz zaskakiwać :).
    Zapraszam również do siebie :)
    http://zemsta-dystryktow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ^_^
      Postaram się jak najszybciej zajrzeć :>

      Usuń
  10. Pisz szybko kolejny rozdział!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz c: one naprawdę bardzo pomagają w prowadzeniu bloga
I proszę o niespamowanie pod postami :) do tego jest zakładka SPAM