czwartek, 7 marca 2013

IX

   Zjeżdżamy w milczeniu na sale ćwiczeń. Jesteśmy trochę spóźnieni, wszyscy rozeszli się już do stanowisk. Widzę Bastiana walczącego z jakimś wysokim, dobrze zbudowanym krótkowłosym szatynem. Ich zmagania kontroluje opiekun. Nagle szatyn powala na ziemie mojego jeszcze wczorajszego przyjaciela. Słyszę krzyk trenera;
 - Barthy! Koniec!
  Chłopak wstaje i obojętnie odchodzi do innego stanowiska. Odwracam wzrok.
 - Gdzie chcesz iść? -pytam Reuela.
 - Rzut oszczepem? - śmieje się widząc moją skrzywioną minę - A ty?
 - Idę do ognia - wzdycham ciężko - wczoraj już prawie udało mi się rozpalić ładne ognisko.
 - Uważaj.
 - Ty też - uśmiecham się blado i odchodzę.
  Przy stanowisku nie ma opiekuna. Stoję i nie wiem co zrobić. Boję się sama próbować wziecić płomień.
 - Czwórka. - słyszę za sobą damski głos.
  Odwracam się.
 - Jedynka - odpowiadam widząc dziewczynę z tego dystryktu.
 - Powalczymy trochę? - wskazuje na miejsce do szermierki.
  Kiwam głową, choć czuję niepokój. Nie znam jej możliwości, a sama nie jestem mistrzem tej dyscypliny. Nie może mnie skrzywdzić, ale jeśli okażę się słaba inni będą kpić ze mnie... a wtedy? czy mi to pomoże, czy raczej zaszkodzi? Nie mam pojęcia, nie znam zasad tej gry, tych całych igrzysk. Podchodzę do stanowiska i biorę do ręki broń, długi, lśniący rapier. Stajemy naprzeciwko siebie. Czuję jak serce zaczyna mi bić szybciej, uspokajam oddech, próbuję się opanować. Kątem oka dostrzegam jak parę osób podchodzi do stanowiska, by oglądać naszą walkę.
 - Zaczynajcie! - krzyczy opiekun.
  Całą swoją uwagę poświęcam ruchom dziewczyny z Jedynki. Zaczynamy krążyć wokół siebie. Oczekiwanie jest jeszcze gorsze. Nagle szatynka podbiega i atakuje. Szybka kontra, półobrót, atak i odskok. Paruje i uderza na mój prawy bok. Unik, szybkie natarcia i parowania, zgrzyt stali i nagle... koniec. Zastygamy w bezruchu, ja z rapierem przy jej szyi, ona przy moim sercu. Słyszę nasze nierówne oddechy, czuję szaleńcze bicie swojego serca. Opiekun krzyczy koniec. Jedynka opuszcza szable, ja swoją też, wyciąga do mnie rękę i uśmiecha się lekko. Ściskam jej dłoń.
 - Dzięki - mówi.
  Teraz i ja słabo się uśmiecham.  Odkładamy broń.
 - Gdzie chcesz teraz iść? - wyrywa mi się. Nie wiem czemu to mówię, nie powinnam zadawać się z wrogiem.
 - Kamuflaż.
  Patrzę na nią zaskoczona. Wyglądała mi na silną, sprytną zabójczynie, która gardzi sztuką przetrwania. Teraz widzę w niej normalną dziewczynę bojącą się tak samo jak ja i tak samo nie wiedzącą do końca o co w tym wszystkim chodzi.
 - Idziesz ze mną? - pyta niepewnie po chwili, jakby bała się, że ją zabiję.
  Nie, nie, nie! Nie możesz! Zaraz traficie na arenę, gdzie będziesz musiała pozbawić ją życia albo ona ciebie! Nie możesz sobie teraz tak po prostu iść ćwiczyć z nią kamuflaż! NIE MOŻESZ!
 - Tak - uśmiecham się i idziemy do wybranego przez nią stanowiska. Po drodze zerkam na Reuela. Dyskutuje cicho z tym Barthy'm przy rzucie oszczepem.
  Na miejscu nikogo nie ma, nawet opiekuna. Zajmujemy się sztuką maskowania. Zaczynamy rozmawiać, z początku niepewnie, ale po chwili atmosfera się rozluźnia. Zaczynam czuć, jakbym znała ją latami. Właśnie opowiada mi o przywitaniu ich przez Kapitolińczyków  na stacji, gdy nagle koło nas pojawia się chłopak z Jedynki z długim nożem w ręku. Patrzy się na mnie spode łba.
 - Co ty z nią robisz? - pyta wrogo szatynki - mamy już sojusz, nie chcemy nikogo innego, a na pewno nie jej.
 - Rozmawiamy - odpowiada obojętnie kończąc misterne plamy na ręku upodabniające ją do trawy na łące.
  Chłopak przez chwilę milczy po czym szarpnięciem niszczy dzieło dziewczyny.
 - Hej! - krzyczy zszokowana.
 - Nie zadawaj się z wrogiem - syczy cicho.
 - Będę robić co będę chciała - wyszarpuje rękę z jego uścisku.
 - Uważaj - pochyla się nad nią - bo wypadniesz, a wtedy będziesz mogła sprzymierzać się z kim zechcesz. Ale przegrasz, pójdziesz na pierwszy ogień, a twoja śmierć nie będzie przyjemna, wręcz przeciwnie, długa i powolna, będziesz błagać żebym w końcu cię zabił... tak samo jak nasi wrogowie - dodaje spoglądając na mnie.
  Zapada cisza.
 - Za chwilę do was przyjdę - obiecuje po chwili dziewczyna spokojnie - muszę dokończyć - unosi rękę.
  Mort patrzy się jeszcze na mnie wrogo i odchodzi do trybutów z drugiego i jedenastego dystryktu. Szatynka pochyla się nad dłonią, poprawia wzór. Chcę zaproponować, że już pójdę, gdy ona odzywa się cicho.
 - Będę im musiała powiedzieć, że zbieram informacje, by łatwiej cię było zabić.
 - A nie robisz tego? - patrzę na nią obojętnie, wiem, że inni nas obserwują.
  Kręci przecząco głową.
 - Więc...
 - Przypominasz mi moją przyjaciółkę, która zginęła w powstaniu - przerywa mi i odchodzi do stanowiska z zapasami, gdzie czeka na nią jej sojusz.
  Idę do toru przeszkód. Ćwiczę trochę chodzenie po linach, siatkach i poziomych drabinach. Wiem, że gdybym musiała, nie zabiłabym dziewczyny z Jedynki. NIE! Gdy nadarzy się okazja, będę musiała to zrobić! Spadam próbując przejść na linę. Uderzenie o mate oprzytomnia mnie.
 - Hej! Czwórka!
  Wstaję i odwracam się zmęczona.
 - Barthy - odpowiadam, mam dość zabawy w dystrykty, poza tym nie wiem z którego on jest.
 - Lilian - poprawia się podchodząc do mnie.
 - Po prostu Lily - wzruszam ramionami.
 - Nie ma ryzyka, nie ma zabawy - uśmiecha się lekko.
  Mrugam oczami ze zdziwienia, jestem zaskoczona, ale odpowiadam
 - Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr.
  Po tej wymianie zdań dało się rozpoznać powstańca, to był nasz sposób na zorientowanie się kto jest rebeliantem.
 - Jak tam twój brat? - pyta niby od niechcenia. Chodzi o Czwórkę.
 - Chory - krzywię się lekko - jakieś bakterie, zarazy, wiesz...
  Kiwa głową ze zrozumieniem.
 - Rozumiem. Zwalczy chorobę?
  Patrzę mu prosto w oczy, szukam w nich odpowiedzi.
 - Nie wiem - mówię w końcu zgodnie z prawdą - jest słaby, a choroba silna. A twój ile ma lat?
 - Trzynaście.
  Zamieram na chwilę, ale szybko się opamiętuję.
 - Trzynaście? Duży chłopak...
 - Gdyby żył - wzdycha.
 - Umarł...?
 - Nie - odpowiada po chwili - jeszcze żyje, ale jest mocno schorowany. Siedzi tylko w swej małej norce w piwnicy i czeka aż choroba sama minie - Barthy w złości przygryza wargę - Zabrali mnie od niego, nie dali mi mu pomóc... od roku go nie widziałem.
  Nie mogę uwierzyć... Trzynastka istnieje!
 - Przykro mi - mówię szczerze.
 - To już nie jest ważne. Już nie - uśmiecha się do mnie lekko - Powodzenia Lily - dodaje i odchodzi.
 - Powodzenia, bracie - szepczę.
  Barthy odwraca się jeszcze i mówi:
 - Mój jedenastoletni kuzynek umarł.
 - Moje kondolencje - pochylam głowę, kątem oka widzę jak Gor patrzy się na nas ponuro i odwraca się. No tak, zawarł sojusz z zabójcami po stronie Kapitolu. Czyżby się łudził, że może to wygrać? Prycham cicho. Czy byłby na tyle głupi, żeby w to uwierzyć? Wracam do ćwiczeń z postanowieniem, że to ja zabiję zdrajce.
  Szkolenia dalej przebiegają dość spokojnie. Trenuję na drabinkach i linach, potem podchodzę do wolnego stanowiska z łucznictwem. Po jakimś czasie dochodzi do mnie Reuel. Zostajemy tam do końca ćwiczeń dzisiejszego dnia.
  Po ogłoszeniu końca wracamy na nasze piętro. Od razu idziemy do jadalni.
 - Umieram z głodu - wzdycham siadając do stołu.
  Reuel się śmieje i zajmuje miejsce obok mnie.
 - I umrzesz - prycha Wert wchodząc do sali i siadając naprzeciwko - w końcu to Głodowe Igrzyska.
  Ignoruj go, ignoruj go, ignoruj go! Nie daj się wyprowadzić z równowagi! Nie odpowiadając nakładam sobie jakąś potrawkę na talerz.
 - Och! Już jesteście! - ćwierka Zora dosiadając się do stołu - Jak było?
 - W porządku - Reuel wzrusza ramionami.
 - Nasza mała słodka Lilian już zyskała "przyjaciół" - mówi Wert z kpiącym uśmiechem na ustach - Zawodowcy walczą o to, kto będzie miał zaszczyt ją zabić. Nie licz na szybką śmierć, ślicznotko, ale lepiej już żegnaj się z życiem.
  Moja reakcja jest natychmiastowa, automatyczna, niekontrolowana. Chwytam nóż do krojenia mięsa i rzucam. Wbija się w krzesło przygważdżając jego garnitur na ramieniu. Nie wiem czy ostrze musnęło skórę. Mam nadzieję, że tak. W szale zrywam się i przeskakując stół zwalam Werta na ziemię, wyrywam nóż, robię przewrót przez ramię, błyskawicznie się odwracam i doskakuję do niego przyciskając ostrze noża do jego szyi. Słyszę krzyki Zory, Reuela. Olewam to.
 - Nie zamierzam - syczę rysując nożem linie na jego szyi, ostrze pozostawia po sobie płytką szramę - za to tobie proponowałabym zrobić rachunek sumienia, słonko - dodaję przesłodzonym głosem.
  Nagle ktoś odciąga mnie do tyłu. Wert zrywa się z ziemi, z jego szyi ścieka wąska smużka krwi. Próbuję się wyrwać. Nie mogę.
 - Puść mnie! - warczę. Widzę Reuela i przerażoną Zore. Kto mnie trzyma?
  Wert podchodzi i mocno uderza mnie w twarz. Próbuję go kopnąć, nie mogę.
 - Zostaw ją - mówi zdecydowanie Reuel podchodząc.
  Nasz "mentor" zaczyna się śmiać.
 - Taak? A co? - drwi - Zabijesz mnie? Wtedy skażesz siebie i ją na pewną śmierć. Jestem waszą jedyną nadzieją!
 - Nie ty jeden - niespodziewanie odzywa się Zora.
 - Jesteś pewna? Wszyscy cię mają za idiotkę, nikt ci nie pomoże!
 - Pozory mylą - odpowiada spokojnie.
  Wert wybucha jeszcze głośniejszym śmiechem.
 - Nie radzę ci więcej próbować mnie zabić - rzuca w moją stronę i wychodzi z sali.
 - Następnym razem to nie będzie już próba! - krzyczę za nim.
 - Puść ją - wzdycha Zora opadając na krzesło.
  Czuję jak ktoś mnie wyswobadza. Oglądam się. Jakiś służący. Patrzę na niego wrogo, a on kłania się tylko lekko i odchodzi. Prycham.
 - To było głupie, Lily - mówi cicho Kapitolinka - naprawdę głupie.
  Nie odzywam się. Jestem wkurzona. Wychodzę.

*****
No i jest kolejny rozdział... mam nadzieję, że lepszy niż poprzedni (gdyby się okazał gorszy to nie wiem co bym zrobiła ;o ) xp
Proszę wszystkich, którzy to czytacie, komentujcie! Naprawdę zależy mi na waszym zdaniu i ogólnej ocenie tego bloga. Czekam na wasze sugestie, poprawki i opinie.
Co do szablonu to prawdopodobnie niedługo go zmienię, na razie nie mam zbytnio czasu się tym zająć :/
Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali aż do teraz. Mam nadzieję, że nie rozczaruję was za bardzo i w przyszłości odwiedzicie jeszcze tego bloga ;p

27 komentarzy:

  1. Nazywasz to rozdziałem? A po ostatnim myślałam, że gorzej być nie może... To byłe epickie! Kocham groźby, próby morderstwa i szyfry!!! I Igrzyska... :D Mimowolnie polubiłam Werta. Lubię wrednych małych morderców ;> No i Barthy'ego. Ciekawi mnie jak rozwiniesz tą sprawę z trybutką z jedynki... Nie, absolutnie nie czuję się rozczarowana. Jakże bym mogła! Czekam tylko na pierwszą śmierć!!!
    Pozdrowionka - Kraken

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo ^_^ Pierwsza śmierć już niedługo, szczerze powiedziawszy nie mogę się już sama doczekać aż będę mogła swobodnie zabijać xD Wert pierwotnie miał być ogólnie pozytywną postacią, ale przez wasze komentarze zupełnie go zmieniłam :P

      Usuń
  2. Hahaha, dobrze mu tak. A niech się frajer wykrwawi. Tak, tak jestem wredna, ale na serio go nie lubię. Co do rozdziału, jest lepszy.;) Zaskoczyła mnie ta z jedynki i jestem ciekawa, jak zachowa się na arenie. W końcu jakoś ten sojusz zawodowców musiał powstać.
    Twojego bloga będę odwiedzała, w końcu masz we mnie wierną czytelniczkę. XD
    Błędów nie wyłapałam, ale tego robić nie umiem, ogólnie rzecz ujmując specjalnych uwag nie mam, także czekam na ciąg dalszy. ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^_^ Tą scenę stworzyłam specjalnie dla wszystkich, którzy nalegali, żebym zrobił mu coś złego xp także.. chcieliście to macie ;)

      Usuń
  3. Przybywam i komentuję. Mam nadzieję, że nie będziesz zła, bo to, co napiszę może być dziwne i trochę bez sensu. Po drugie jestem całkowicie wykończona i czasami nie wiem co piszę, bo... Jakoś tak. Mam nadzieję, że się za to nie obrazisz i nie skasujesz tego komentarza. Uprzedziłam, że może być dziwny i nieskładny.

    Co do szablonu, to cieszę się, że myślisz nad zmianą. Nie trzeba się spieszyć. Pooglądaj, poprzebieraj, bo jest w czym i dopiero wtedy się decyduj. Jeżu ja znów mówię o szablonach na bloga jak o ciuchach i zakupach. Choć ja włóczenia się po sklepach nienawidzę z całego serca i unikam tego jak ognia. Ale, ale!, odbiegam od tematu. Już, cicho! Panno Lewiatan, do komentowania rozdziału z sensem marsz!

    Rozdział zaczyna się ćwiczeniami i myślałam, że skończy się tym samym. Cały dzień na sali, a później grzecznie myjemy ząbki i lulu do łóżeczka. Nie! Jednak ty zawsze mnie zaskoczysz i narobisz smaczku na więcej. Tak! Ja chcę więcej, ale zacznijmy od początku. Wypunktuję ci wszystko jak dzisiaj plan wydarzeń bardzo nudnej lektury, który pisałam na polskim. Oczywiście lektura twojego rozdziału nie byłą nudna.
    Wszyscy gotowi? To jedziemy!

    Po pierwsze i najważniejsze to Li (nie umiem pisać o niej Lily, dla mnie jest Li) ma nową przyjaciółkę, którą jest dziewczyna z jedynki. To źle. Dziewczyna jest miła, wydaje się sympatyczna i tym bardziej Li nie powinna nawet zaczynać z nią rozmawiać. Zawsze jest trudniej wbić nóż w plecy osobie, którą się lubi. Najlepiej jest nie rozmawiać z ludźmi i wyobrażać sobie, że zrobili nam coś złego. Wtedy idzie łatwiej... O wiele łatwiej.
    Chłopak z jedynki za to jest okropny i rozwaliłabym mu mordę kamieniem. Swoja drogą jak byłam mniejsza, a właściwie młodsza o kilka miesięcy to biłam się z każdym i uważałam to za świetny sport. Nawet teraz mi to trochę zostało, ale już powoli znika, a ja nie chcę żeby znikało! Przywalenie komuś pomaga się odstresować.
    No i co ja znów plotę?

    Barthy jest z trzynastki? Nie spodziewałam się, ale ich szyfr pobił wszystko. Pięknie, po prostu pięknie milordzie. Słów mi zabrakło i podziwiam to od kilku minut. Udała ci się ta rozmowa, oj udała.

    I najlepsze! Wert oberwał w końcu! Należało się gnidzie od początku. Wredne bydle dostało w ryj, a właściwie szyje i w końcu może się uspokoi bydlak. Jak o nim czytam to się nie dziwię reakcji Li, że chciała go zamordować. Ja też bym się na niego rzuciła.

    Pozdrawiam i czekam na następny z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oho, się rozpisałam. Przepraszam, bo i tak większość to bzdury^^
      PS Wyłącz weryfikację obrazkową bo strasznie mnie wkurza.To taka mała sugestia^^

      Usuń
    2. Świetnie, że się rozpisałaś, jak tylko zobaczyłam długość Twojego komentarzu to zaczęłam śmiać się sama do siebie xD
      Dziękuję bardzo ^_^ Nad rozmową z Barthy'm w sumie długo nie rozmyślałam :P usiadłam sobie pewnego dnia i po prostu napisałam, a potem nawet nie wiedziałam jak poprawić, dlatego miałam spore wątpliwości co do tego, jak się spodoba :P W ogóle wydawało mi się, że trochę przesadziłam i za dużo się dzieję w jednym rozdziale xp wyłączyłam już (chyba :P (ze mną niczego nie można być pewnym ))i liczę, że w ten weekend pojawi się u Ciebie nowy rozdział! ;>

      Usuń
    3. Podobało się, podobało! Nie dzieje się za dużo. W sam raz:D
      Mi to się tam dzisiaj morda cieszy od samego rana bez przyczyny i mówię nieskładnie, bez sensu dla innych, bo dla mnie wszystko ma sens i jest takie logiczne!
      Cóż z moim rozdziałem są problemy. Wredny komputer odmawia współpracy i muszę płacić braciszkowi co by mi użyczał swego. Nie wiem kiedy mój zechce zadziałać, a miałam piękny rozdział! Siedemnaście stron! A teraz muszę pisać od początku.

      Usuń
    4. Ja dzisiaj od rana gadam same bzdury, więc wiesz... ^_^
      Pisz, pisz! Bo czekam z niecierpliwością! Skończyłaś w takim momencie, że po prostu... jak nie dodasz w najbliższym czasie to nie ręczę za siebie! xp Naprawiaj komputer i wstawiaj nowy rozdział! Dobrze Ci radzę!

      Usuń
    5. Nie strasz mnie, bo będę znerwicowana, przerażona i mi rozdział nie wyjdzie. Niedobra ty! Zła, zła dziewczynka nie dostanie ciasteczka.

      Usuń
    6. Nie smutać proszę.

      Usuń
  4. Witaj.Jak zwykle mnie zaskoczyłaś, nie spodziewałam się niczego ciekawego pod koniec rozdziału a ty bum Lil atakuje Werta ja osobiście dobiła bym go bez skrupułów choć ma on racje że jeśli zabiłaby go to zmniejszyłyby się ich szanse na przeżycie. Akcja z Barthy super, szyfr pierwsza klasa sama go na początku nie zrozumiałam ale po chwili już tak.Uwielbiam twój blog i jestem jego wierną czytelniczką. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.

    PS.ciesze się że twoje notki pojawiają się tak szybko codziennie z przyjaciółką na informatyce sprawdzamy czy jest już coś nowego.
    Qwantini

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^_^ Notki staram się dodawać teraz często, ale niedługo chyba będą pojawiać się coraz rzadziej, bo muszę trochę bardziej przyłożyć się do nauki (niestety :< )

      Usuń
  5. Ten rozdział był... więcej niż super! Fajnie wymyśliłaś szyfr, w życiu bym na to nie wpadła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ^_^ szyfr wyszedł mi w sumie troszkę przypadkiem xp ale cieszę się, że się podoba :>

      Usuń
  6. Jestem twoją nowa czytelniczka !!!! Zakochalam się w twojej twórczości. Wszystko jest świetne. Ta notka wymiata. Nienawidzę tego Werta . Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ^_^ cieszę się, że podobają Ci się moje "wypociny" :>

      Usuń
  7. Niedawno odkryłam Twojego bloga, przeczytałam wszystkie posty jednym tchem i muszę przyznać, że masz wielki talent i wspaniałe pomysły. Nie mogę się doczekać, aż przeczytam kolejny rozdział. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeej :> dziękuję Ci bardzo, nawet nie wiesz jak motywują mnie takie komentarze ^_^

      Usuń
  8. Nie ma nowego rozdziału, ale nie mogłam się oprzeć i musiałam skomentować nowy szablon, bo jest piękny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem ^_^ jest świetny :D a nowy rozdział prawdopodobnie będzie jakoś w ten weekend (przynajmniej postaram się żeby był ;p )

      Usuń
    2. Staraj się, staraj! Tfu! Co ja mówię. Ma być w ten weekend:D

      Usuń
    3. Jak wena wróci to będzie :D

      Usuń
    4. A wena szybko wróci? ^_^

      Usuń
    5. Mam nadzieję xp
      Przywołuję ją ciągle, ale jest strasznie uparta, schowała się gdzieś i nie chce wyjść :<

      Usuń
    6. Sprawdź pod łóżkiem, pod łóżkiem sprawdź!

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz c: one naprawdę bardzo pomagają w prowadzeniu bloga
I proszę o niespamowanie pod postami :) do tego jest zakładka SPAM